- Podróż była uciążliwa ze względu na długość, bo pokonanie trasy z Warszawy do Nagoi zajęło nam 16 godzin. Na szczęście lecieliśmy klasą biznes, więc było wygodniej. Z zazdrością patrzyli na nas spotkani w samolocie Argentyńczycy, którzy siedzieli ściśnięci w ekonomicznej - poinformował kierownik drużyny narodowej Andrzej Wołkowycki. Z lotniska polska ekipa udała się do hotelu, który poleciła japońska federacja. - Po rozpakowaniu zawodnicy udali się na trening, choć lepiej oddaje sytuację słowo rozruch. Szkoleniowcom chodziło o to, by po długiej podróży trochę się porozciągać, rozruszać mięśnie. Od środy wracamy do zajęć czysto siatkarskich - wyjaśnił. Do piątku pobyt polskiej reprezentacji w Nagoi będzie przypominał mini-zgrupowanie. - Mieszkamy w hotelu, który poleciła nam japońska federacja, a treningi odbywają się w hali, z której na co dzień korzystają pracownicy koncernu Toyota. - W piątek przeniesiemy się do hotelu zarezerwowanego przez FIVB. Tego dnia też po raz pierwszy siatkarze zobaczą halę, w której rozegrają pierwsze trzy spotkania Pucharu Świata - dodał Wołkowycki. Na inaugurację - w niedzielę (godz. 7 czasu polskiego) - zespół trenera Andrei Anastasiego zmierzy się z Kubą. Nazajutrz z Serbią, a we wtorek z Argentyną. Później przeniesie się do Osaki na mecze z Iranem i drużyną gospodarzy, a w Fukuoce rywalami "Biało-czerwonych" będą: Chińczycy, Amerykanie i Egipcjanie. W czwartej rundzie w Tokio zagrają z Włochami, Brazylijczykami i Rosjanami. Impreza zakończy się 4 grudnia. Trzy najlepsze z 12 ekip uczestniczących w PŚ wywalczą prawo występu w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Londynie.