Prezes klubu oczekuje, że z dobrych siatkarz uda się pan stworzyć zgrany, silny zespół... Sebastian Świderski: - Chciałbym, by zawodnicy zrozumieli, że wszyscy gramy dla osiągnięcia wspólnego celu i musimy razem zdążać w jednym kierunku. Jeśli ktoś ma inne myśli i inaczej postrzega swą rolę, to raczej taki zawodnik nie powinien występować w grach zespołowych, w których liczy się kolektyw. Indywidualności są potrzebne, ale ich gra musi być podporządkowana interesowi zespołu. Wierzę, że zawodnicy, którzy nie będą grać w danym spotkaniu od początku, zechcą pomóc i nikt się nie będzie obrażać. Będzie pan dla siatkarzy kolegą, partnerem czy raczej rygorystycznym zwierzchnikiem? - Bagaż moich doświadczeń pokazuje, że najlepszym rozwiązaniem jest partnerstwo, a nie działanie na zasadzie kija i marchewki, czyli zwierzchnik i podwładny. Przecież wszyscy razem - siatkarze i sztab szkoleniowy - chcemy osiągnąć ten sam cel. Dlatego będę traktował wszystkich chłopaków jako partnerów do rozmowy, jako chętnych do przyjmowania mojej nauki. Dwa miesiące czy dłużej w Kielcach? - Nie zastanawiałem się nad tym jeszcze. Umówiliśmy się, że do rozmowy o przedłużeniu kontraktu wrócimy po zakończeniu sezonu. Chcę kontynuować to, co dotychczas robiłem, czyli zabawę w siatkówkę, to ciągle jest moje hobby, kocham ją i lubię. Jeżeli stwierdzę, że trenerka jest tym, co chcę robić w życiu, to będę się bawił dalej. Jeśli byłoby to zbyt stresujące i trudne, to znajdę sobie coś innego, ale także przy siatkówce. Oglądał pan dwa pierwsze mecze Farta z Zaksą w play off? - Niestety nie, musiałem się wywiązać z zobowiązań, jakie wcześniej podjąłem. To też było powodem, że dopiero w poniedziałek zjawiłem się w Kielcach, choć propozycję Farta otrzymałem wcześniej. Ale nadrobię zaległości i przeanalizuję te dwa przegrane mecze. Co można zrobić w ciągu siedmiu dni, jakie zostały do trzeciego spotkania z Zaksą, który będzie pana debiutem trenerskim i zarazem pojedynkiem ze swym niedawnym klubem? - Mogę obiecać, że wspólnie z zawodnikami zrobię wszystko, by nie było powodów do narzekań i krytycznych opinii o grze Farta. Muszę jednak poznać zespół, poszczególnych siatkarzy, stworzyć nowe systemy grania. Profesjonalizm zawodników spowoduje, że oni mi w tej pracy pomogą, że nie trzeba będzie zbyt wiele tłumaczyć, że wystarczy czasu, by moją ideę zechcieli wprowadzić na boisko i zgodnie z nią grać. Jestem przekonany, że wszyscy damy radę. Chciałbym wygrać oba mecze w kieleckiej hali i jechać do Kędzierzyna po korzystny rezultat w piątym spotkaniu. Ma pan sposób na to? - To będą wielkie szachy. Sztab Zaksy wie, jaką mam filozofię gry, co preferuję i co lubię. Postaram się czymś ich zaskoczyć. Z kolei ja wiem, jak oni lubią pracować, postaram się tę wiedzę wykorzystać. Przekonamy się, kto kogo przechytrzy. Liczę na kibiców kieleckich i ich gorący doping. Zapowiada się ciekawie. Rozmawiał Andrzej Orlicz