Po pierwsze chciałbym podkreślić, że Pawła Fajdka od dawna bardzo cenię za jego sportowe mistrzostwo i w mojej "dziesiątce" dedykowanej Plebiscytowi "PS" zajął w tym roku, wysokie - czwarte miejsce. Po drugie, podzielam również jego pogląd o aktualnej mizerii polskiego futbolu i dlatego w owej "dziesiątce", tym razem nie było miejsca ani dla Roberta Lewandowskiego, ani Wojciecha Szczęsnego. Po trzecie, tak jak on, ubolewam nad internetową papką, która lansuje zupełnie nie to co trzeba w komentarzach dotyczących polskiego sportu. Więcej, zupełnie nie przeszkadza mi jego "niewyparzony" język, bo to uwiarygadnia, że mimo wszystko wciąż żyjemy w demokratycznym kraju, gdzie poglądy powinny się nieustannie ścierać i w konsekwencji prowadzić od czegoś lepszego. W kilku sprawach jednak zgodzić się z panem Pawłem jest nie sposób. Po pierwsze nie zgadam się z nawoływaniem do zmiany nazwy, albo formuły Plebiscytu, tak aby poszczególne dyscypliny reprezentowały pojedyncze osoby. Wedle pana Pawła będzie to bardziej sprawiedliwe i jako dowód na tę tezę podlicza wszystkie głosy oddane w ostatnim konkursie na lekkoatletów na sumę około 320 tysięcy. Wobec 215 tysięcy punktów jakie zdobyła Iga Świątek, pozornie jest to jakiś argument, ale tylko pozornie, bo przecież to nie działa jak sklepowa kasa. Ktoś może lubić bardziej Pawła Fajdka od Wojciecha Nowickiego, ale ktoś inny może chcieć głosować wyłącznie na Aleksandrę Lisowską czy Natalię Kaczmarek i na nikogo innego. Co ciekawe, trójka naszych wstawionych do tegorocznego wyścigu przedstawicieli siatkówki: Magda Stysiak, i wicemistrzowie świata Kamil Semeniuk i Bartosz Kurek też zgromadziła razem więcej od Igi, bo ponad 260 tysięcy głosów, ale jakoś z tamtej strony żadnych lamentów nie słychać. Ba, wszyscy - od prezesa PZPS Sebastiana Świderskiego po osobiście zainteresowanych są bardzo dumni, że zostali nominowani i choć z oczywistych powodów apetyty mieli większe, godnie przyjęli czwarte miejsce Semeniuka. Podobnie jest z innymi nominowanymi, ponieważ już samo znalezienie się na liście pretendentów do tytułu "Najlepszego Sportowca Polski" jest wyróżnieniem i zaszczytem. I chyba zawsze tak było. Darek Dziekanowski nie raz i nie dwa opowiadał mi, jak bardzo przeżywał i wciąż przeżywa swoje jedyne - siódme miejsce - jakie zajął w Plebiscycie "PS" w 1985 roku. A propos piłkarzy, to we wczorajszym wywiadzie Paweł Fajdek twierdzi, że dzisiejsze media bardziej interesuje cena torebki Wojtka Szczęsnego niż medale polskich sportowców w innych dyscyplinach. I cos w tym jest, ale też nie do końca. W Polsce piłka zawsze była tematem nr 1. Tak było, jest i będzie, ale to nie przeszkadzało w niczym, aby w nawet w tak "tłustym" dla polskiego futbolu roku, jak 1974 Plebiscyt wygrała Irena Szewińska przed legendarnym kapitanem jedenastki Kazimierza Górskiego, też Kazimierzem - Deyną. Ba, i tu Pawel Fajdek leży na deskach, trzecie miejsce w Plebiscycie zajął wtedy dziesięcioboista Ryszard Skowronek przed - uwaga - królem strzelców X MŚ - Grzegorzem Lato i najlepszym skrzydłowym tego turnieju Robertem Gadochą! W dziesiątce był jeszcze trzeci lekkoatleta - niezapomniany Bronek Malinowski a na ostatnim miejscu uplasował się kapitan złotej drużyny Huberta Wagnera z MŚ w Meksyku - Edward Skorek! Czy w owym roku pisano w polskiej prasie tylko o piłce nożnej? Tak! Czy ktoś z laureatów pierwszej dziesiątki był obrażony swoim miejscem - nie! I druga antyteza do twierdzeń Pana Fajdka, też odległa w czasie, ale prawdziwa. Antyteza na twierdzenie, że duża ilość zgłoszonych przez kapitułę przedstawicieli tej samej dyscypliny spotu wyklucza wygranie Plebiscytu. Otóż w takim 1980 roku, ukochana przez Pawła Fajdka lekkoatletyka zdominowała pierwszą dziesiątkę Plebiscytu pomimo licznej reprezentacji wśród nominowanych. I tak: cały Plebiscyt wygrał wtedy Władysław Kozakiewicz. Drugi był Bronek Malinowski, piąty Jacek Wszoła, szósta Urszula Kielan, a ósmy Tadeusz Ślusarski. A tajemnica ich sukcesu leżała nie tylko w ich niekwestionowanym, sportowym mistrzostwie, ale i w tym, że byli w większości otwartymi, uśmiechniętymi i pogodnymi ludźmi. I choć ówczesna lekkoatletyka w medalach ważyła co najmniej tyle co współczesna, to aura wokół niej była o wiele lepsza. I może to jest temat do poważnej zadumy, a nie sąd nad 88-letnią tradycją Plebiscytu "Przeglądu Sportowego" i próbą reformowania tego co stare, dobre i wypróbowane. Tego z czego wszyscy powinniśmy być dumni i chronić przez zgubnymi reformami.