Boston Celtics podejmowali u siebie Miami Heat. Zwycięzca tego meczu miał zająć pierwsze miejsce w konferencji wschodniej. Drugi najciekawiej zapowiadający się mecz odbył się pomiędzy finalistami NBA sprzed dwóch sezonów. W Orlando Los Angeles Lakers zmierzyli się z miejscowymi Magic. Boston Celtics - Miami Heat 85:82 Na takie mecze czeka się przez cały sezon. Boston Celtics zagrali po raz trzeci już w tym sezonie z Miami Heat. Pierwsze dwa padły łupem Celtów. Gracze ze stanu Massachusetts w meczu otwarcia wygrali 88:80. Okazję do rewanżu Heat mieli już niecałe 2 tygodnie później. Na swoim parkiecie także okazali się gorsi od wicemistrzów NBA. W obu meczach niezmiernie ważną postacią był rozgrywający Celtów Rajon Rondo. Zaliczał odpowiednio 16 i 17 asyst w tych spotkaniach. To od jego gry zależeć miało czy gracze z Bostonu zapewnią sobie przewagę własnego parkietu przy równym bilansie obu drużyn na koniec sezonu zasadniczego. W tym spotkaniu mieliśmy wszystko czego można chcieć od fantastycznego meczu. Defensywa, świetne akcje w ataku, kapitalne momenty gry każdej ze stron, popisy indywidualne zawodników i świetne zagrywki drużynowe. Pierwsza połowa to przewaga gry defensywnej. Obie drużyny przystąpiły do meczu świetnie przygotowane na neutralizację silnych stron przeciwnika. Pierwsze punkty zdobył grający coraz lepiej w ostatnich meczach Kendrick Perkins. "Perk" był bardzo agresywny w ataku przez cały mecz i jak zwykle nieoceniony w obronie w grze z pomocy. Pierwsza kwarta była bardzo wyrównana. Od stanu 14-13 dla Heat, goście zdobyli 6 punktów wychodząc na 7-punktowe prowadzenie. Rajon Rondo zdobył jeszcze 2 punkty zmniejszając stratę gospodarzy. W drugiej kwarcie Boston szybko dogonił swoich rywali i wyszedł nawet na prowadzenie, ale znów lepsza końcówka w wykonaniu Heat pozwoliła im zakończyć pierwszą połowę prowadzeniem 43-39. Początek tej części gry to pokaz defensywy w wykonaniu Bostonu. Zmusili oni Heat do popełnienia aż 8 strat, wielokrotnie przechwytując piłkę. Po jednym z takich zagrań sam na sam z koszem wyszedł Glen Davis, ale pogubił się przy dwutakcie i nie trafił bardzo łatwego rzutu. Początek trzeciej kwarty to dalszy ciąg świetnej obrony Celtics. Dołożyli do tego poprawiony atak i zaczęli odjeżdżać swoim rywalom. W całej kwarcie trafili 10 z 12 rzutów z gry. Zaczęli od runu 12-1, dzięki czemu wyszli na 7-punktowe prowadzenie. W tym momencie zaczęły się playoffs. Najpierw bardzo twardo na LeBronie Jamesie zaczął bronić Rajon Rondo. Starał się wywierać presję na całym boisku. Przy jednej z takich akcji Rondo nadział się na świetną zasłonę Zydrunasa Ilgauskasa, która zwaliła na ziemię rozgrywającego Celtics. W odpowiedzi identyczny efekt dała zasłona Kevina Garnetta na Mike'u Millerze. Ray Allen ją wykorzystał trafiając za dwa, a zastawiający przy zbiórce Garnetta Dwyane Wade używając łokci przestawił skrzydłowego gospodarzy. Obaj zawodnicy stanęli twarzą w twarz i musieli być oddzielani przez sędziów i swoich kolegów z drużyny. Sędziowie po dyskusji stwierdzili Flagrant Foul Wade'a, co skutkowało 2 osobistymi i piłką graną z autu. Całe to zamieszanie pozwoliło Bostonowi odskoczyć na dystans 13 punktów (najwyższy w całym spotkaniu). Do tej chwili w samej trzeciej kwarcie dali Heat rzucić 3 punkty, samemu rzucając 20. Złą passę przełamała akcja byłych graczy Cleveland. James zagrał świetne podanie za plecami do Ilgauskasa, który trafił z faulem. Goście zaczęli wracać do gry. Całą kwartę przegrali co prawda 18-35, ale pod jej koniec widać już było poprawę. Nie mogli jednak zatrzymać Rajona Rondo. Rozgrywający gospodarzy w tej części gry zdobył 9 ze swoich 11 punktów. W drugiej połowie nie usiadł ani na chwilę na ławkę, gdyż jego zmiennik Nate Robinson jest kontuzjowany i dał radę zagrać tylko przez 4 minuty w pierwszej połowie. Czwarta kwarta to z kolei popis obrony graczy z Florydy. Pozwolili zdobyć Celtics zaledwie 11 punktów. Okazało się to jednak niewystarczające. Ale po kolei. Na punkty Jamesa i Eddie House'a odpowiedział trójką Von Wafer. Przez kolejne 3 i pół minuty Celtics nie mogli zdobyć punktów. Dopiero Garnetta przełamał złą passę. 6 kolejnych punktów zdobytych przez Heat doprowadziło do wyniku 77-79. Regularnie punkty dorzucał Chris Bosh, nie myląc się w żadnych ze swoich pierwszych 7 rzutów z gry. W barwach Celtics z kolei zawodził Paul Pierce. Zawodnik z najdłuższym stażem w zielonych barwach w całym meczu zdobył tylko 1 punkt, nie trafiając żadnego z 10 rzutów z gry. Był to jego najgorszy występ w ataku od 1999 roku. Kolejne minuty to wymiana ciężkich ciosów. Na punkty Garnetta odpowiedział Bosh i zrobiło się 81-83 na minutę do końca. Bosh jednak w kolejnej akcji nie trafił. Heat zagrali bardzo rozsądnie w obronie. Wymusili rzut z półdystansu Rajona Rondo, co jest jego bardzo słabą stroną. Po zbiórce wzięli czas i rozrysowali szybką akcję. James wbił się pod kosz i został sfaulowany przez Paula Pierce'a. Trafił jednak tylko 1 rzut wolny i Heat dalej musieli gonić. Szybko sfaulowali Glena Davisa i ten stanął na linii. Zachował się jakby był długoletnim weteranem NBA trafiając oba osobiste. W ostatniej akcji za 3 rzucał Mike Miller, nie trafił i wygrana Bostonu stała się faktem. Rajon Rondo zaliczył triple-double dzięki 11 punktom oraz 10 zbiórkom i asystom. Kevin Garnetta dołożył 19 punktów i 7 zbiórek, a Kendrick Perkins 15. Dla Heat Chris Bosh zdobył 24 punkty i 10 zbiórek, LeBron James 22 punkty, a Dwyane Wade 16. Obejrzyj skrót meczu Orlando Magic - Los Angeles Lakers 89:75 Dwight Howard jest bezsprzecznie najlepszym centrem w NBA. W spotkaniu z Lakers udowodnił jak bardzo rozwinął się w ostatnim czasie. Znany z jednego, może dwóch zagrań jeszcze w poprzednim sezonie, w tym bardzo rozwinął swój arsenał akcji ofensywnych. Granie po piwotach, obrotach, rzucanie w drugie tempo i rzut z półdystansu sprawiły, że Superman jest nie do zatrzymania. Z Lakers zdobył aż 31 punktów. Dołożył do tego 13 zbiórek i 3 bloki i dał swojej drużynie pierwsze zwycięstwo z drużyną z dodatnim bilansem od ponad miesiąca. Lakers są w trakcie męczącego tournee po wschodnim wybrzeżu. W czwartek grali w Bostonie, w piątek w Nowym Jorku, a dzisiaj w Orlando. Phil Jackson jak co roku na takich wyjazdach odbudowuje swoją drużynę z dala od pokus czyhających w LA. Goście zaczęli spotkanie od wielu akcji granych pod kosz do swoich wysokich Pau Gasola i przede wszystkim Andrew Bynuma. Młody center był bardzo aktywny, notując w samej pierwszej kwarcie 5 zbiórek na atakowanej tablicy i dzielnie stawiając czoła Howardowi. Magic wygrali wszystkie kwarty prowadząc przez prawie cały mecz. Kluczem do zwycięstwa okazała się obrona. Lakers zdobyli najmniej w sezonie - 75 punktów. Na przełomie trzeciej i czwartej kwarty Magic uciekli rywalom. Najpierw 8 kolejnych punktów Howarda pozwoliło uciec na dystans 71-60. Lakers odpowiedzieli jeszcze 5 szybko zdobytymi punktami, ale kolejne 6 "oczek" bez reakcji zrobiło wystarczającą przewagę dla gospodarzy 77-65. Lakers już się nie zbliżyli i ponieśli pierwszą porażkę w trakcie wyjazdowej serii. Poza Howardem ponad 10 punktów rzucił tylko Jason Richardson - 12. Bardzo ważny był powrót po kontuzji Brandona Bassa, który bardzo wzmocni grę podkoszową Magic. Dla Lakers po 17 punktów rzucili Kobe Bryant i Andrew Bynum. 15 i 8 zbiórek z ławki dołożył Lamar Odom. Obejrzyj skrót meczu Cleveland Cavaliers - Washington Wizards 100:115 Koszmaru ciąg dalszy. Zaledwie 1 mecz po przerwaniu passy 26 porażek z rzędu gracze ze stanu Ohio zaczęli nową serię. Pozwolili także gościom z Waszyngtonu na odniesienie pierwszej wygranej na wyjeździe w tym sezonie. Do zwycięstwa Wizards poprowadził duet Nick Young - John Wall. Pierwszy z nich rzucił 31 punktów, a drugi 19 i rozdał 14 asyst. Już do przerwy gracze ze stolicy USA uzyskali bardzo bezpieczną przewagę prowadząc do przerwy 68-46. Zadanie na drugą połowę było proste. Nie stracić tej przewagi. Cavs udało się ją lekko zniwelować, ale nie zbliżyli się ani na chwilę tak bardzo, żeby napędzić stracha gościom. Wśród wygranych na pochwały zasługuje wracający po długiej kontuzji Josh Howard, który rzucił 16 punktów. Dla gospodarzy 21 punktów rzucił Antawn Jamison, a 16 i 13 zbiórek miał J.J. Hickson. Obejrzyj skrót meczu Detroit Pistons - Portland Trail Blazers 100:105 LaMarcus Aldridge po raz kolejny udowadnia, że należało mu się miejsce w meczu gwiazd. Tym razem poprowadził swoich Blazers do wyjazdowego zwycięstwa z Detroit Pistons 105:100. Aldridge zdobył 36 punktów i był nie do zatrzymania trafiając 12 z 17 rzutów z gry i 12 z 13 z osobistych. Pistons mieli problem z bronieniem pick'n'rolli z jego udziałem, przez co regularnie tracili punkty. Obie strony grały na bardzo dobrej skuteczności rzutów. Portland trafili blisko 55%, a Detroit ponad 51%. Decydująca dla wyniku spotkania okazała się trzecia kwarta, w której Blazers odjechali na 13 punktów różnicy (74-61), ale Pistons jeszcze się podnieśli i walczyli do końca. Udało im się wyjść nawet na prowadzenie na 7:36 przed końcem spotkania, po celnym rzucie Willa Bynuma. W czwartej kwarcie trener Pistons trzymał na boisku rezerwowych graczy, którzy grali dużo lepiej od starterów. Na 1:48 do końca meczu punkty Bynuma dały prowadzenie 95-93. Cały wysiłek poszedł jednak na marne. Chris Wilcox popełnił kilka błędów w ostatnich 90 sekundach spotkania i Pistons przegrali. Poza Aldridgem dla Blazers 26 punktów i 7 zbiórek miał Wesley Matthews, a Andre Miller zaliczył double-double z wynikiem 15 punktów i 12 asyst. Dla Detroit 18 punktów zdobył Ben Gordon, 16 Tracy McGrady, a Will Bynum 15. Obejrzyj skrót meczu Toronto Raptors - Los Angeles Clippers 98:93 Fani w Toronto po raz pierwszy od 2 stycznia i wizyty Boston Celtics wykupili wszystkie bilety w hali Raptors. Przyszli zobaczyć najlepszego debiutanta sezonu w akcji - Blake'a Griffina. Clippers grają ciągle bez kontuzjowanych Erica Gordona, Chrisa Kamana i Craiga Smitha. Dwóch pierwszych to gracze na poziomie All-star i ich brak widać bardzo w grze. Na wyjazdach gracze z LA mają bilans 4-20, jeden z najgorszych w lidze. Pierwsze dwie karty kończyły się remisami 24-24. Dopiero w trzeciej gracze Raptors uzyskali pewną przewagę. Trzecią kwartę wygrali 7 punktami i z taką przewagą weszli do czwartej kwarty. Po celnym rzucie DeMara DeRozana na 8 i pół minuty przed końcem meczu dały prowadzenie gospodarzom 85-77, ale Clippers po skutecznych akcjach przede wszystkim Griffina zniwelowali stratę do 85-87. Na ratunek przyszedł Andrea Bargnani, najlepszy gracz Raptors w dzisiejszym meczu. Trafił dwa rzuty z gry, dołożył 2 osobiste i odłożył mecz do lodówki. Bargnani zakończył to spotkanie z 27 punktami, DeMar DeRozan dołożył 17 punktów, a rookie Ed Davis 13 punktów, 14 zbiórek i 3 bloki. Dla Clippers tradycyjnie najlepszy był Griffin - 21 punktów i 15 zbiórek, Baron Davis dołożył 20 punktów i 7 asyst. Obejrzyj skrót meczu Memphis Grizzlies - Denver Nuggets 116:108 Denver Nuggets roztrwonili 17 punktów przewagi z trzeciej kwarty i przegrali wyjazdowe spotkanie z będącymi na fali Memphis Grizzlies. Do zwycięstwa przyczyniła się ostatnia kwarta, w której Grizzlies zagrali bardzo agresywnie w obronie. Dali sobie rzucić w niej tylko 18 punktów, co było świetnym wynikiem przy łącznie 90 punktach straconych przez pierwsze trzy kwarty. Nuggets swoją przewagę zbudowali w drugiej kwarcie, wygranej 41-24. Grali wtedy regularnie pod kosz. Po jednej z takich akcji na półtorej minuty przed przerwą objęli 10 punktowe prowadzenie. Trafili w tej części gry 18 z 25 rzutów. Do przerwy najlepiej grał Carmelo Anthony - 15 punktów, a J.R. Smith i Nene dorzucili po 10. W trzeciej kwarcie Anthony kontynuował swoją świetną grę. Rzucił w tej części 11 punktów i doprowadził do prowadzenia nawet 17 punktami. Nuggets bardzo skutecznie wymuszali błędy wśród graczy z Memphis. W samej trzeciej kwarcie popełnili ich 6. Pod koniec tej części spięli jednak swoje szeregi i udało im się zmniejszyć stratę do 9 punktów. Ostatnią kwartę rozpoczęli od bardzo mocnej defensywy, której przewodził ponownie Tony Allen. Jego świetna gra przypomniała jak w ostatnich playoffs zatrzymywał LeBrona Jamesa. Kryty przez niego Carmelo Anthony w ostatniej kwarcie nie był już taki skuteczny i rzucił tylko 2 punkty. Za to w barwach gospodarzy obudził się Zach Randolph. Zdobył w tej części gry 12 ze swoich 14 punktów. Na 6 minut przed końcem Grizzlies po celnym wolnych Darrella Arthura objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Dla zwycięzców 23 punkty zdobył Rudy Gay, 24 Darrell Arthur. Mike Conley dołożył 17 punktów, a Marc Gasol 15 (wszystkie w pierwszej połowie). Dla Denver poza Anthonym po 14 punktów rzucili Nene, J.R. Smith i Ty Lawson. Obejrzyj skrót meczu Golden State Warriors - Oklahoma City Thunder 100:94 Gracze Oklahomy ostatnio spuścili wyraźnie z tonu. Po przegranej u siebie z Memphis i odniesieniu trochę szczęśliwego zwycięstwa w Sacramento, przegrali z Golden State Warriors. Popełnili w tym meczu aż 20 strat, zebrali tylko 2 piłki na tablicy rywali, jednocześnie pozwalając im zebrać 20 na atakowanej desce i zdobyli mniej punktów spod kosza 28-44. Trener Warriors podkreślał, że jeśli mają mieć jakiekolwiek szanse, to muszą zbierać, zbierać i jeszcze raz zbierać. Jego zawodnicy wykonali to zadanie idealnie. Wygrali walkę na deskach 47-33. Mieli też aż 28 asyst przy ledwie 15 Thunder. Najlepszym strzelcem spotkania był Monta Ellis - 33 punkty, po 23 dołożyli David Lee i Stephen Curry. Pierwszy z nich dodatkowo zebrał 19 piłek, a drugi rozdał 13 asyst. Dla Thunder 29 punktów zdobył Kevin Durant, a 21 Russell Westbrook. Obejrzyj skrót meczu Zobacz najlepsze akcje dzisiejszej nocy Piotr Zarychta