68-letni Gachassin grał zawodowo w rugby jako rozgrywający, a niski wzrost - 161 cm przysporzył mu wśród kolegów z reprezentacji Francji przydomek "Piotruś Pan". Od lutego 2009 roku jest szefem FFT, zaś już na jesień zapowiada podjęcie ważnych decyzji dotyczących przyszłości turnieju. Roland Garros jest drugim najstarszym wielkoszlemowym turniejem w historii, zaraz po Wimbledonie. Jednak pod wieloma względami ustępuje - szczególnie rozmachem - młodszym imprezom, czyli Australian Open i US Open. Największym mankamentem kortów położonych na obrzeżach Lasku Bulońskiego jest ogólnie panująca ciasnota i ograniczone możliwości rozbudowy obiektu. To najmniejszy jeśli chodzi o powierzchnię obszar wśród wielkoszlemowych turniejów, a wąskie alejki przypominają zatłoczone perony paryskiego metra. Poruszanie się po nich jest wyjątkowo uciążliwe. Gachassin bezskutecznie namawia mera Paryża Bertranda Delanoe, by oddał FFT w dzierżawę tereny sąsiadujące z obiektem, po drugiej stronie Avenue de la Porte d'Auteil. Tam miałby stanąć nowy kort centralny, drugi mniejszy stadion, kilka kortów treningowych, nowoczesne zaplecze socjalne dla tenisistów oraz większe centrum prasowe. Jeśli nawet te plany udałoby się zrealizować, to byłoby to dość karkołomne rozwiązanie. Przede wszystkim uciążliwy byłby półkilometrowy dystans dzielący nowe korty od starych, na których nadal toczyłaby się rywalizacja w ramach turnieju. Negocjacje z władzami miejskimi rozbijają się też o kwestie finansowe, bowiem inwestycja ta szacowana jest na sumę 300-350 milionów euro. Na razie sytuacja jest patowa i szanse na powodzenie rozmów niezbyt wyraźne. To skłoniło Gachassina do pokerowej zagrywki i stworzenia koncepcji wyprowadzenia turnieju z Paryża, w którym rozgrywany jest nieprzerwanie od 1928 roku. "Mam świadomość sentymentów ludzi i tego, że się przyzwyczajają do miejsc. Jednak sam grając w rugby w tej samej drużynie trzy razy zmieniałem stadion. Takie jest życie i trzeba iść dalej. Spójrzcie na to, jak rozwinął się Australian Open, pulsujący w rytmie jazzbandów. Albo US Open tętniący życiem niemal tak mocno jak cały Nowy Jork. Nam też potrzeba nowego ducha" - uważa prezes FFT. Na razie Gachassin przedstawił trzy potencjalne miejsca (usytuowane w trzech różnych kierunkach od Paryża), gdzie mógłby powstać nowoczesny obiekt tenisowy: na północy w Gonesse, na wschód w Marne-la-Vallee, czyli w pobliżu Eurodisneylandu, a także na zachód w Versailles, niedaleko Wersalu. Najpoważniej rozpatrywana jest ostatnia lokalizacja. Z wstępnych szacunków wynika, że byłaby to inwestycja, która może pochłonąć od 600 do nawet 780 milionów euro. Część z tych środków, przy współpracy ze sponsorami, jest w stanie wygenerować FFT, jedna z najbogatszych federacji tenisowych na świecie. Jednak ponad połowa musiałaby pochodzić z dotacji i tu zaczyna się problem, bo władze Paryża raczej nie będą skłonne do finansowania wyprowadzki turnieju ze stolicy. Na pieniądze z budżetu państwa też raczej trudno liczyć, bowiem Francja wciąż odczuwa skutki ogólnoświatowego kryzysu finansowego. W tej sytuacji dziwi raczej nadmierny chyba optymizm "Piotrusia Pana" francuskiego tenisa, który niedawno obwieścił, że Roland Garros 2013 zostanie rozegrany w nowym miejscu. Być może jednak jest to pokerowa zagrywka, mająca na celu przekonanie stołecznych władz do wsparcia rozbudowy obiektu w Lasku Bulońskim.