- Chyba ma Pan szansę gry w spotkaniu z Kostaryką, bo na sobotniej gierce podczas treningu był Pan w tym silniejszym składzie. - Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie. Tak wyszło, tak trener nas rozdzielił. - Trenerzy już Wam opowiadali o najbliższym rywalu. Zatem co Pan sądzi o Kostaryce? - To dobry zespół, porównywalny do Ekwadoru. Będzie z nim jeszcze ciężej niż z Ekwadorem. - Jakie są Pana odczucia z ławki rezerwowych, gdy nie ma Pan wpływu na słabe wyniki polskiej reprezentacji? - Jest kiepsko. Bardzo chciałbym wyjść na boisko i dołożyć cegiełkę do naszej gry. - W dwóch meczach słabiej zagrał Maciej Żurawski. Czy może pomyślał Pan, że skoro jemu nie idzie, to mnie by tym bardziej nie szło? - Nie. Ja tak nie myślę. Na ławce jestem chyba jeszcze bardziej skoncentrowany niż oni na boisku. Siedzę i czekam na cynk od trenera: "idź się grzej, wchodzisz". Strasznie żyję meczami, ale to nie jest takie życie, gdy się gra. Ja nie mam w hotelu przeżywania meczu, ani analizy. To wszystko jest takie... bez jaj. - W Cracovii jest Pan liderem, zatem siedzenie na ławce musi Panu nieco doskwierać. - Od czegoś trzeba zacząć, swoje trzeba odsiedzieć. Jak się siedzi na ławce, to naturalne, że chce się wejść na boisko. Chcę grać, a nie przyglądać się. Gdybym był trenerem, to sam bym siebie wpuścił! Nie wiem, czy grałbym dobrze czy źle, ale chęć do gry mam. - Czy gdyby nie zagrał Pan z Kostaryką, będzie Pan rozczarowany? - Nie. Samo powołanie na mistrzostwa świata było dla mnie zaszczytem. Każdy piłkarz z polskiej ligi byłby z tego dumny. A ja liczyłem się z tym, że mogę nie zagrać ani minuty, dlatego nie będę uważał, że zmarnowałem tu czas. - Chyba jednak przewidział Pan słaby występ na mundialu, bo ślubu, wyznaczonego na 1 lipca, Pan nie przełożył. - Nie przekładałem, bo nie było potrzeby. Gdybyśmy doszli do ćwierćfinałów, wykonałbym jeden telefon i ślub odbyłby się trzy tygodnie później. Monika była na to przygotowana. - Czy ucieszyła się przez łzy, że wraca Pan przed 1 lipca? - Była na meczu z Niemcami. Bardzo przeżywała, że nie zremisowaliśmy, nie wygraliśmy. Oboje chcemy to mieć za sobą. Dalsze odwlekanie ślubu wpłynęłoby źle na nasze samopoczucie. - Co będzie najprzyjemniejszym Pana wspomnieniem z tego mundialu? - To, że byłem na tych wspaniałych stadionach i uczestniczyłem w tych zawodach. Widziałem wielkich piłkarzy i wielkie osobistości. Cenię również to, że mogłem się uczyć od najlepszych polskich piłkarzy. - Co Pan zyskał dzięki tej nauce? - Więcej pewności siebie. Gdy trenujesz ze znakomitymi piłkarzami, to więcej z siebie dajesz, by im dorównać. Andrzej Łukaszewicz, Barsinghausen mundial2006.blog.interia.pl Zobacz wyniki i tabele wszystkich grup Zobacz galerie zdjęć z mundialu