Podopiecznym Bogdana Wenty do rozegrania w fazie zasadniczej zostało tylko jedno spotkanie. Jeśli w niedzielę Polacy pokonają Słowenię, to zajmą pierwsze miejsce w swojej grupie! Polacy nie dali szans czwartej drużynie poprzednich mistrzostw świata i mistrzowi Afryki. Byli lepsi pod każdym względem, a wygrana byłaby jeszcze większa, gdyby nie chwile dekoncentracji w obronie w drugiej połowie, kiedy zwycięstwo było pewne. Poza tym Wenta pozwolił pograć zmiennikom najlepszych zawodników. Tylko w pierwszej połowie rywale stawiali opór. "Biało-czerwoni" prowadzili prawie przez całe spotkanie, ostatni remis (6:6) zanotowano w 12. minucie. Przed przerwą Polacy mieli sporego pecha, bowiem wielokrotnie obijali słupki i poprzeczkę bramki przeciwnika. Dopiero tuż przed końcem pierwszej połowy udało im się oderwać od Tunezyjczyków na cztery bramki i do szatni schodzili prowadząc 17:13. Początek drugiej połowy to koncert gry w wykonaniu Polaków. Zespół z Afryki został dość szybko zniechęcony do stawiania oporu. Pomiędzy 34. a 37. minutą polska drużyna zdobyła pięć goli z rzędu. Było 25:15 i od tej pory zaczęło się pilnowanie wyniku. Szkoleniowiec dał w końcówce odpocząć podstawowym zawodnikom. Jego podopieczni grali wyraźnie rozluźnieni, przez co niemal każda akcja po obu stronach boiska kończyła się zmianą rezultatu. Zrezygnowani Tunezyjczycy pragnęli już tylko aby sędzia odgwizdał koniec. W sobotę w grupie 1 doszło do wyjątkowo zaciętych pojedynków. Nowym liderem zostali gospodarze MŚ - Niemcy. Co prawda pokonali Francję 29:26, ale w końcówce zafundowali swoim kibicom prawdziwy horror. Było to o tyle dziwne, że jeszcze na dziesięć minut przed ostatnią syreną prowadzili sześcioma bramkami 25:19. Wtedy aktualni mistrzowie Europy zabrali się ambitnie do odrabiania strat. Świetnie w tym momencie spisywał się Joel Abati, który rzucił cztery bramki. Na dwie minuty przed końcem Niemcy prowadzili już tylko 28:26. Wtedy ich bohaterem stał się bramkarz Henning Fritz, który w tak ważnej chwili obronił dwa kolejne rzuty karne. Podobnie gorąco było w finale spotkania Islandia - Słowenia. Drużyna z wyspy gejzerów wygrała tylko 32:31, choć przez większość spotkania prowadziła kilkoma bramkami. Tymczasem w końcówce Słoweńcom udało się odrobić prawie wszystkie straty, ale zabrakło im zimnej krwi i ponownie zeszli z parkietu pokonani. W grupie 2 na pozycji lidera umocnili się wicemistrzowie świata Chorwaci po zwycięstwie nad Czechami 31:29. Obrońcy tytułu Hiszpanie wygrali z Węgrami 33:31, natomiast brązowi medaliści trzech ostatnich edycji ME Duńczycy okazali się lepsi od mistrzów olimpijskich z Sydney - Rosjan 26:24. Sytuacja Rosjan jest dość trudna - aby awansować do 1/4 finału muszą wygrać w niedzielę ostatni mecz z Węgrami. Polska: Sławomir Szmal, Adam Weiner - Krzysztof Lijewski 3, Mateusz Jachlewski 8/4 z karnego, Grzegorz Tkaczyk 1, Karol Bielecki 6, Artur Siódmiak, Damian Wleklak 3, Bartosz Jurecki 4, Mariusz Jurasik 6, Michał Jurecki 4, Rafał Kuptel 1, Tomasz Tłuczyński 1, Marcin Lijewski 3. Tunezja: Maroaune Magaiez, Wassim Hlel - Anouar Ayed 7/3, Haykel Mgannem 6, Wissem Hmam 4, Wael Horni 3, Issam Tej 3, Aymen Hammed 3, Ahmed Hadj 2, Jaleleddine Touati 2, Mahmoud Gharbi 1. Sędziowali Olesen i Pedersen (obaj Dania). Kary: Polska - 4, Tunezja - 14. Widzów: 7000.