Obrońca PFK Sewastopol miał w niedzielę ścigać się ulicami miasta z kolegą prowadzącym mitsubishi. W pewnym momencie stracił kontrolę nad pojazdem i wpadł w poślizg. Uderzył w słup trakcji trolejbusowej, po czym z dużą prędkością wpadł na chodnik. Tam doszło do prawdziwej tragedii. Rozpędzone BMW uderzyło w młodą kobietę z dwójką dzieci (dwie dziewczynki w wieku 2 i 5 lat). Wszystkie zginęły na miejscu. W szpitalu zmarła także ciężarna przyjaciółka piłkarza, która towarzyszyła Piskunowi w śmiertelnym wyścigu. Po wypadku załamany ojciec dziewczynek i rozwścieczeni świadkowie wypadku chcieli zlinczować 26-latka, ale linczowi zapobiegła milicja. Sam piłkarz w areszcie próbował popełnić samobójstwo. Teraz jest pod opieką psychologów, a każdy jego ruch bacznie śledzą kamery. Piskun w trakcie wypadku był trzeźwy. Od razu przyznał się do winy. Jak donoszą ukraińskie media, piłkarz nie może liczyć na taryfę ulgową. Zgodnie z ukraińskim prawem, grozi mu od pięciu do dziesięciu lat więzienia. Klub PFK Sewastopol wydał specjalne oświadczenie, w którym zobowiązał się do pomocy rodzinie ofiar wypadku. "To gorzka lekcja dla nas wszystkich" - napisano na końcu oświadczenia dla mediów.