W czwartek na Stade Maurice Dufrasne odbędzie się rewanżowe spotkanie 1/16 finału Ligi Europejskiej. Przed tygodniem mistrz Polski przed własną publicznością zremisował 1:1. "Przed pierwszym spotkaniem szanse obu zespołów oceniałem równo. Pierwszy mecz niewiele zmienił moje postrzeganie rywalizacji Wisły ze Standardem, choć remis w Krakowie przed rewanżem w lepszej sytuacji stawia ekipę belgijską. Jej szanse na awans są minimalnie większe" - powiedział Waligóra. Król strzelców polskiej ligi sprzed 20 lat zwrócił uwagę, że Standard na własnym stadionie nie zwykł przegrywać. "Tam każdemu rywalowi gra się ciężko. Kibice Standardu uchodzą za chyba najbardziej żywiołowych w Belgii. Wywodzą się nie tylko z Liege, lecz przyjeżdżają z całego kraju, mocno utożsamiają się z zespołem, tworzą gorącą atmosferę" - wyjaśnił. Gospodarze wystąpią osłabieni brakiem brazylijskiego obrońcy Kanu i francuskiego pomocnika Williama Vainqueura. "To podstawowi piłkarze Standardu, ale trener Jose Riga nie powinien mieć problemów ze znalezieniem zastępców. W kadrze znajduje się kilku bardzo młodych i utalentowanych zawodników, jak np. Michy Batshuayi. Myślę, że Standard będzie ustawiony bardziej ofensywnie niż w Krakowie, gdyż gra na remis może być zgubna w skutkach. Gospodarze zechcą wygrać" - zaznaczył Waligóra. Tamtejsza szkółka piłkarska uchodzi za jedną z lepszych w Europie. "W Beneluxie jest chyba najlepsza, może się z nią równać tylko Ajax Amsterdam. Młodzi piłkarze, którzy ją opuszczają, są bardzo dobrze wyszkoleni technicznie, +gotowi+ do gry na wysokim poziomie. Dlatego sprzedaż takich piłkarzy, jak reprezentanci Belgii Axel Witsel czy Steven Defour, którzy odeszli latem ubiegłego roku do Benfiki Lizbona i FC Porto, pozostaje prawie bez wpływu na postawę zespołu" - wyjaśnił. "Takim transferom służą występy w europejskich pucharach. To okno wystawowe. Dlatego do gry w Lidze Europejskiej działacze Standardu przywiązują dużą wagę" - dodał. Srebrny medalista olimpijski z Barcelony poinformował, że w ostatnich dniach piłkarze Standardu byli przygnębieni śmiercią swojego trenera odpowiedzialnego za przygotowanie fizyczne. "Pracował w klubie 10 lat, zmarł nagle w sobotę. Po przegranym spotkaniu ligowym z SV Zulte Waregem 2:4 mieli łzy w oczach, bo chcieli wygrać dla niego. Wspominali go niezwykle ciepło. To wydarzenie na pewno nie wyparowało jeszcze z ich głów" - powiedział Waligóra. Według niego, belgijskie media ostrożnie podchodzą do rewanżu z Wisłą. "Gra Wisły zrobiła na dziennikarzach niezłe wrażenie, a ekipa z Liege w lidze spisuje się ostatnio słabiej. Stąd nikt nie przesadza z optymizmem. A mi się marzy awans Wisły, której życzę, by w następnej rundzie trafiła na FC Brugge" - podsumował. 42-letni Waligóra skończył już karierę piłkarską. "Bawię się tylko w futbol, grając amatorsko z przyjaciółmi. A na co dzień mam związek ze sportem, pracując w urzędzie miasta w Lommel. Niestety obowiązki nie pozwolą mi wybrać się do Liege na mecz, choć to tylko półtorej godziny jazdy samochodem" - poinformował.