W tym roku odbywa się już 88. edycja tego wyścigu, który, jak wskazuje nazwa, prowadzi dookoła Włoch. I cała Italia śledzi go z zapartym tchem. Kolumna Giro d'Italia przejeżdża przez wiele małych miejscowości, a ich mieszkańcy cały rok czekają, aby móc przywitać kolarzy. W dniu, kiedy odbywa się etap, fani już od samego rana ustawiają się na trasie, aby z jak najlepszych miejsc przyglądać się przejeżdżającym kolarzom. Szczególnie ważne jest to w przypadku etapów górskich, kiedy na kilkukilometrowych serpentynach prowadzących na premię górską zawsze pełno jest kibiców czekających na swoich faworytów. Żeby zająć dobre miejsce trzeba na nie przyjechać kilka godzin przed początkiem etapu. Nie zraża to jednak fanów kolarstwa, którzy ustawiając wzdłuż trasy swoje samochody z wielką cierpliwością czekają na swoich bohaterów. Duża część kibiców wybiera jednak inny sposób dostania się na premię górską. Korzysta po prostu z rowerów. Niektórzy zatrzymują się po kilku kilometrach podjazdu, inni dzielnie wjeżdżają wyżej, a większość dociera na sam szczyt. Wtedy satysfakcja z oglądania zawodowców jest z pewnością większa, bo fan może wczuć się w sytuację kolarza, wie jak duży wysiłek jest potrzebny, aby na jednym etapie kilka razy wspinać się pod górę. Włosi kochają kolarstwo, a ostatnio najbardziej Damiano Cunego, który w zeszłym roku wygrał Giro d'Italia. - Oni potrzebują idola - powiedział o nim Czesław Lang, były kolarz, obecnie organizator Tour de Pologne. 24-letni Włoch był też faworytem rodaków do wygrania w tegorocznym wyścigu Dookoła Włoch. - Wygra Cunego - mówili pytani przez mnie kibice. Ich wiara nie przełoży się jednak na sukces zawodnika. Kolarz Lampre ma bardzo dużą stratę i nie ma szans na nawiązanie rywalizacji o zwycięstwo. - Część ekspertów zarzuca mu, że źle przepracował zimę, a to bardzo ważny okres dla zawodnika w tej dyscyplinie sportu - powiedział Francesco Moser, były zwycięzca Giro d'Italia i mistrz świata. Włosi nie muszą się jednak martwić, że 88. Giro d'Italia nie wygra Cunego. Dużą szansę na to mają bowiem inni reprezentanci Italii. Liderem jest przecież Paolo Savoldelii (Discovery Channel), drugie miejsce zajmuje Danilo di Luca (Liquigas), a trzecie Gilberto Simoni, kolega Cunego z zespołu, który już dwukrotnie zwyciężył w wyścigu Dookoła Włoch. W tegorocznym Giro d'Italia startuje dwóch Polaków, ale nie możemy liczyć, aby któryś z nich włączył się do walki o końcowy triumf. - Ja mam swoje zadania w grupie, z których muszę się wywiązać. Na płaskich etapach miałem zabierać się w ucieczki i dwa razy tak się stało, więc plan wykonałem w stu procentach. W tym wyścigu nie jadę, żeby go wygrać, a pomagać Michele Scarponiemu - powiedział kolarz Liberty Seguros. Taką samą rolę w Lampre spełnia Sylwester Szmyd. I on może być bardziej zadowolony. Najlepszy kolarz z jego grupy jest bowiem trzeci (Simoni), a Scarponi plasuje się dopiero w trzeciej dziesiątce. Obu polskich kolarzy być może zobaczymy na tegorocznym Tour de Pologne. - Jak pojadę w Tour de France, to wtedy nie wystartuję w Vuelta a Espana i będę mógł pojechać w Polsce (hiszpański i polski wyścig odbywają się w tym samym czasie - przyp. red.) - powiedział Baranowski. - Chyba wystartuję w Tour de Pologne, gdyż wszystkie drużyny obligatoryjnie powinni startować w imprezach zaliczanych do cyklu UCI Pro Tour - stwierdził Szmyd. Tour de Pologne odbędzie we wrześniu. Paweł Pieprzyca, Alleghe