- Dwa lata temu już prawie wygrałem etap, ale zostałem doścignięty tuż przed metą i wtedy byłem bardzo rozczarowany, ale teraz czuję się wspaniale, szczególnie że odniosłem zwycięstwo podczas najtrudniejszego odcinka Tour de Pologne - dodał. Van Summeren na odjazd z peletonu zdecydował się po minięciu linii ostatniej górskiej premii. - Wiedziałem, że podczas finiszu z dużej grupy nie miałbym szans. Jedyną nadzieją dla mnie był samotny odskok, ewentualnie finisz z małej grupy - stwierdził Belg, który ostateczny atak przypuścił na trzy kilometry przed metą, gdy zostawił za plecami uciekających z nim Włocha Marzia Bruseghina z Lampre, Szwajcara Huberta Schwaba z Quick Stepu i Szweda Gustawa Erika Larssona z unibet.com. 26-latek nie był debiutantem podczas naszego narodowego wyścigu. - Pierwszy raz w Tour de Pologne wystartowałem w 2002 roku, gdy jeździłem w grupie Domo Farm-Frites, ale wtedy nie byłem jeszcze zawodowcem. Z tego okresu znam Piotra Wadeckiego - powiedział. Selekcjoner reprezentacji Polski w kolarstwie ciepło wypowiada się o swoim byłym koledze. - Ścigałem się z nim przez dwa miesiące, gdy był stażystą w grupie Domo Farm-Frites. Młody, bardzo ambitny zawodnik, który do tej pory był pomocnikiem. Do Polski przyjechał, jako ten, który jeździ dobrze po górach, dostał swoją szansę i ją wykorzystał - stwierdził. - Cieszę się tym bardziej, że go dobrze znam, a zwycięstwo mu się należało, bo zaatakował we wspaniałym stylu - dodał Wadecki. Paweł Pieprzyca, Karpacz