23-letnia zawodniczka AZS AWF Warszawa w turnieju indywidualnym pokonała pięć rywalek, nieraz dużo bardziej doświadczonych i utytułowanych, a nie sprostała jedynie Niemce Imke Duplitzer, przegrywając w finale 10:15. "To bez wątpienia mój największy sukces w karierze. W końcu mam medal indywidualny, bo w zeszłym roku razem z koleżankami w drużynie zdobyłyśmy srebro zarówno w mistrzostwach świata, jak i Europy. Widocznie srebro mnie lubi, ale mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas na złoto" - powiedziała PAP Piekarska. 23-letnia szpadzistka słabo zaprezentowała się w sobotnich eliminacjach grupowych, wygrywając tylko dwie z pięciu walk. W fazie pucharowej było jednak dużo lepiej. "Mnie to też trochę zaniepokoiło, choć miałam kłopot głównie z przystosowaniem się do duchoty na sali. W niedzielę było pod tym względem dużo lepiej, więc i wyniki się poprawiły" - wyjaśniła. Na Duplitzer sposobu nie znalazła, ale po zawodach nie miała wielkich wyrzutów sumienia. "Ona miała swój wielki dzień, była nie do pokonania. Zaczęło się co prawda optymistycznie, bo prowadziłam 6:3, ale później Niemka wrzuciła trzeci, czwarty, a może nawet piąty bieg. Swoje zrobiła też ponad dwutysięczna publiczność, która gorąco ją wspierała i dodawała otuchy. Była lepsza i wygrała" - przyznała Polka. Finałowa przeciwniczka jest od niej starsza o 12 lat. Od rywalek z ćwierćfinału i półfinału - Francuzek Hajnalki Kiraly-Picot i Laury Flessel-Colovic - dzieli ją 15 lat. "W szpadzie doświadczenie jest w cenie, ale jak widać nawet taka +młódka+ jak ja może liczyć na sukcesy. Kondycyjnie, zwłaszcza od Francuzek, byłam jednak lepsza, widziałam, że ich zmęczenie rośnie z każdą akcją. Z Flessel-Colovic wygrałam co prawda po dogrywce, ale czułam, że ona ma już dość. Zresztą z walk w ćwierćfinale i półfinale byłam najbardziej zadowolona" - dodała. Obecny sezon jest najlepszy w karierze Piekarskiej. Pięciokrotnie znalazła się w czołowej ósemce zawodów Pucharu Świata, w tym dwukrotnie stanęła na podium. "Dorosłam, mam silniejszą głowę - uzasadniła dobre wyniki. - Dzięki temu kilka ważnych pojedynków rozstrzygnęłam na swoją korzyść. Poza tym wykonałam ogromną pracę na treningach. Wzmocniłam się fizycznie, poprawiłam przygotowanie ogólnorozwojowe, dysponuję też lepszą techniką. Te wszystkie czynniki sprawiły, że jestem po prostu lepszą szpadzistką". Świętować srebrnego medalu nie będzie. "Mistrzostwa się jeszcze nie skończyły. Czeka nas +drużynówka+, która ma dla nas wielkie znaczenie. Czas na świętowanie będzie na wakacjach po powrocie do kraju. A na razie myślę o dobrej kolacji, bo długi i intensywny turniej kosztował mnie sporo sił" - zaznaczyła. Najważniejsza impreza roku dopiero jednak przed nią. "W listopadzie czekają nas mistrzostwa świata. To zawody docelowe, na które szykujemy formę. Mistrzostwa Europy to przystanek, ale jakże przyjemny" - powiedziała Piekarska.