- Cieszy nas to, że kibice chcą oglądać mecze PGE Skry i trybuny Atlas Areny znów będą pełne. To dla nas wszystkich dodatkowa motywacja do ciężkiej pracy i dobrej gry - powiedział we wtorek na konferencji prasowej prezes bełchatowskiego klubu Konrad Piechocki. Dodał, że siatkarze zrobią wszystko, by sprawić radość "wspaniałej publicznośći" i pokonać VfB Friedrichshafen. Podkreślił jednak, że nie będzie to łatwe zadanie, gdyż drużyna z Niemiec to bardzo silny choć niedoceniany przez wielu przeciwnik. Podobne zdanie ma trener PGE Skry Jacek Nawrocki. - Nie ma zespołu w Europie, który wychodząc na mecz z Friedrichshafen może mówić, że jest faworytem. To specyficzna ekipa, która jest w stanie wygrać z każdym. Jest to zespół tworzony pod konkretny system gry, do którego wkładane są kolejne klocki. Wymiana zawodników nie wpływa więc na zmianę stylu gry i siłę tej drużyny. Walczą ofensywnie, mają znakomitą zagrywkę, ale trzeba też pamiętać, że dobrze przyjmują i znakomicie grają na pierwszej piłce - powiedział Nawrocki. Jego zdaniem w konfrontacji z tym rywalem mistrzowie Polski muszą przede wszystkim zagrać "swoją siatkówkę" na wysokim poziomie. Przyjmujący PGE Skry Michał Winiarski podkreślił, że wynik meczu z Friedrichshafen może mieć ogromny wpływ na końcowy układ tabeli grupy D. Jeśli gospodarze wygrają 3:0 lub 3:1 to po pierwszej rundzie będą mieli komplet 9 pkt. W perspektywie meczu na własnym parkiecie z najsłabszą drużyną tej grupy Remat Zalau zwycięstwo nad ekipą z Niemiec może więc przesądzić o awansie PGE Skry do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. - To dla nas bardzo ważny mecz, do którego podejdziemy maksymalnie skoncentrowani. Wierzę, że utrzymamy dobrą dyspozycję z ostatniego miesiąca i wydłużymy serię zwycięstw - zaznaczył Winiarski. Mecz PGE Skra - VfB Friedrichshafen w łódzkiej Atlas Arenie rozpocznie się w środę o godz. 18.