Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że bełchatowianie gorzej trafić nie mogli. Znaleźli się bowiem w grupie z włoskim Trenintino BetClic (zeszłoroczny triumfator w Lidze Mistrzów i zdobywca klubowego mistrzostwa świata) i niemieckim VfB Friedrischafen (zwycięzca LM sprzed trzech lat). A do tego Remat z Rumunii. - Czy to grupa śmierci? Jeśli chodzi o zespoły, które w niej grają, to zdecydowanie tak. Nam jednak to odpowiada, mocni przeciwnicy nam leżą - przyznaje trener Jacek Nawrocki. - Ale jeśli ktoś tuż po losowaniu powiedziałby mi, że dziś będziemy w takiej sytuacji, to bym nie uwierzył. Pomyślałbym, że jest pijany - śmieje się. Powodów do radości ma wiele. Dotychczasowe cztery mecze w Lidze Mistrzów Skra wygrała, nie tracąc nawet seta. Już dziś, gdy do rozegrania zostały jeszcze dwa spotkania, jest pewna awansu do fazy play-off. Wszystko to dzięki wczorajszej wygranej nad Friedrischafen. Bełchatowianie, jak to mają ostatnio w zwyczaju, z łatwością i bez większych problemów odprawili rywali. - Przed meczem baliśmy się ich jednak bardziej, niż choćby Trentino. Niemcy mają bardzo silną drużynę, gra się z nimi naprawdę ciężko - mówi Marcin Modżonek. - Ostatnio jesteśmy w bardzo wysokiej formie, ale zdajemy sobie sprawę, że w końcu ta świetna passa się skończy. Oby nastąpiło to jak najpóźniej - dodaje. Większym optymistą jest Mariusz Wlazły: - Uważam, że możemy grać jeszcze lepiej. Przede wszystkim musimy unikać prostych błędów, jak choćby w sytuacji, gdy przekombinowałem przy dograniu piłki do siatki - twierdzi. Na to, że będzie jeszcze lepiej liczy również Miguel Falasca. - To było jedno z lepszych spotkań, odkąd jestem w Skrze. Czy najlepsze? Te dopiero przed nami. Świetnie zaczęliśmy ten sezon i warto byłoby utrzymać tę formę - uważa rozgrywający bełchatowian. - Zapewniony awans bardzo nas cieszy, bo możemy się teraz skupić na kolejnych meczach. A te już niedługo. Prosto z Friedrischafen Skra udała się bowiem do Kataru, gdzie od czwartku będzie brała udział w klubowych mistrzostwach świata.