Bliźniacy Mateusz i Michał Mak mieli duży udział w szybkim powrocie PGE GKS-ie do najwyższej klasy rozgrywkowej. Po awansie mieli potwierdzić swoje wysokie umiejętności, lecz na razie robi to tylko ten drugi, który nadal jest ważnym ogniwem zespołu prowadzonego przez Kamila Kieresia. Pierwszy z braci musi się natomiast zadowolić jednym golem i asystą w trzech meczach na początku rozgrywek. Później zamiast na boisku Mateusz musiał meldować się w gabinetach lekarskich. Do siatki rywali Mateusz Mak trafił w meczu z Koroną Kielce, który zakończył się zwycięstwem bełchatowian 2:0. W tym spotkaniu doznał też jednak kontuzji kolana, której do dziś nie może wyleczyć. - Chciałbym jeszcze w tej rundzie pojawić się na boisku, ale nie wszystko zależy ode mnie - powiedział Mateusz Mak, który był już m.in. na konsultacjach medycznych w Polsce i we Włoszech. Nie dały one jednak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak groźny jest uraz i jakie powinno być zastosowane leczenie. Zawodnik ma już też za sobą artroskopię i jest w trakcie rehabilitacji zmierzającej do odbudowy mięśnia czworogłowego prawej nogi. Rehabilitacja ma trwać jeszcze 2-3 tygodnie, jednak w tej chwili trudno przewidzieć, czy na tym zakończą się problemy.Na razie wszystko wskazuje na to, że do gry szybciej wróci Kamil Wacławczyk, który od maja leczy poważną kontuzję prawej nogi - zerwane więzadło w stawie skokowym i złamaną kość strzałkową. W jego przypadku nie ma jednak żadnych komplikacji. Rehabilitacja przebiega prawidłowo - 27-letni pomocnik może już biegać i strzelać i wcześniej niż przypuszczano powinien dołączyć do zajęć z kolegami z zespołu. Na powrót do zdrowia czeka jeszcze narzekający na ból ścięgna Achillesa obrońca Alexis Norambuena. Z powodu kontuzji w wygranym 1-0 pojedynku z Pogonią Szczecin w składzie PGE GKS-u zabrakło też Patryka Rachwała, który wrócił już jednak do normalnych zajęć i powinien być gotowy do niedzielnego meczu z Lechem Poznań.