Na stadionie przy ulicy Sportowej w Bełchatowie kibice obejrzeli mecz walki. Pierwszy gwizdek arbitra piłkarze potraktowali jak gong rozpoczynający bokserski pojedynek i efekt był taki, że zamiast gry w piłkę przez pierwsze pół godziny oglądaliśmy grę w... kości! Śląsk tylko przez kilkanaście minut nie ustępował Bełchatowowi pod względem piłkarskim. Ambicja i wola walki wrocławian była godna podziwu, ale samą ambicją bramek się nie strzela. Swojego dnia nie miał Sebastian Mila, a Przemysław Kaźmierczak, choć dobry w defensywie, nie potrafił zagrozić bramce Łukasza Budziłka ani przez chwilę. Swoje problemy miał też PGE/GKS. Pierwsza połowa kompletnie nie wyszła Maciejowi Małkowskiemu, który w tym sezonie jest dla trenera Macieja Bartoszka piłkarzem bezcennym. Bezproduktywny w ataku był też Marcin Żewłakow. Widząc niemoc swoich kolegów w ofensywie, za strzelanie wziął się kapitan Jacek Popek. Obrońca gospodarzy najpierw jednak uderzył z rzutu wolnego z 20. metrów wprost w mur, a potem nie zdołał zwieńczyć niezłej akcji Zlatko Tanevskiego celnym strzałem. Drugą połowę dobrze zaczął Śląsk. W 47. minucie 20. metrów od bramki do piłki dopadł Mila i uderzył potężnie z woleja. Piłka wpadła jednak w ręce Budziłka. Bramkarz gospodarzy nie miał tyle szczęścia 5 minut później. Ambitnie walczący o piłkę z obrońcami PGE/GKS-u Łukasz Gikiewicz dograł do nieobstawionego na 16 metrze Vuka Sotirovicia, ten ze stoickim spokojem ograł Tanevsekiego i uderzył w długi róg bramki Bełchatowa. Piłka wpadła do siatki, a trener Orest Lenczyk mógł być zadowolony, bo serbski napastnik powoli przypomina sobie ostatnio, że umie strzelać bramki. Gospodarze oszołomieni stratą bramki rzucili się do odrabiania strat. Ich próby zaskoczenia defensywy wrocławian były jednak bardzo czytelne dla obrońców i ci radzili sobie z nimi bez problemów. Trener Bartoszek na ostatnie minuty zdjął z boiska Żewłakowa i dał szansę Grzegorzowi Kuświkowi, ale nawet on nie zdołał pokonać Mariana Kelemena. Śląsk przetrzymał szalone natarcie PGE/GKS-u w ostatnich minutach i po końcowym gwizdku sędziego mógł się cieszyć z trzech punktów. Dla podopiecznych trenera Lenczyka to drugie zwycięstwo z rzędu i piąty mecz bez porażki w Ekstraklasie. Doświadczony szkoleniowiec może być zadowolony szczególnie z gry bloku defensywnego. Obrońcy wrocławian pokazali w Bełchatowie, że nareszcie doszli do niezłej formy. Znacznie gorsze nastroje mają piłkarze i trener PGE/GKS-u. Do tej pory zespół Bartoszka nie przegrał jeszcze meczu u siebie i wynik spotkania ze Śląskiem psuje doskonały domowy bilans, jaki do tej pory udało się wypracować (5 zwycięstw, 1 remis). Po meczu powiedzieli: Orest Lenczyk: "Zdobyliśmy bramkę, później walczyliśmy o utrzymanie tego wyniku. Jeżeli pomogło szczęście, to szczęście sprzyja lepszym. W tym meczu nie liczyło się jednak to, kto gra lepiej. Liczyły się punkty. Jadąc tutaj byłbym zadowolony z remisu. To zwycięstwo będzie miało podwójne znaczenie jeżeli wygramy następny mecz z Górnikiem. Podróż do Wrocławia będzie przyjemna. Zanim zostałem trenerem tej drużynie wielokrotnie nie udawało się wygrać, choć grała dobrze. Dzisiaj się udało i oby udawało się nadal". Maciej Bartoszek: "Twierdza Bełchatów została dzisiaj zdobyta. Przegraliśmy mecz, którego nie mieliśmy prawa przegrać. Przegraliśmy na własne życzenie. Nie tak miała wyglądać druga połowa. Straciliśmy konsekwencję w grze, straciliśmy bramkę, a następnie waliliśmy głową w mur. Zbyt szybko chyba chcieliśmy wyrównać. Być może gdybyśmy oddawali więcej strzałów, to ten mur by pękł. W pierwszej połowie mieliśmy wystarczająco sytuacji, by zdobyć gola i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Bardzo dobrą sytuację miał Tomek Wróbel, jednak zamiast zdecydować się na strzał zaczął sobie przekładać piłkę. Vuk Sotirović nie przekładał i zdobył gola. Gdyby Tomek zachował się tak samo, też by była bramka. Nasze strzelby się zacięły, ale w zespole nie ma kryzysu. Problem tkwi w głowach zawodników". PGE GKS Bełchatów - Śląsk Wrocław 0-1 (0-0) Bramka: 0-1 Vuk Sotirović (52.) PGE GKS Bełchatów: Łukasz Budziłek - Zlatko Tanevski, Mate Lacić, Marcin Drzymont, Jacek Popek - Tomasz Wróbel (55. Dawid Nowak), Grzegorz Baran (79. Mateusz Cetnarski), Janusz Gol, Marcus da Silva, Maciej Małkowski - Marcin Żewłakow (62. Grzegorz Kuświk). Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Tadeusz Socha, Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Krzysztof Wołczek - Waldemar Sobota (68. Łukasz Madej), Dariusz Sztylka, Przemysław Kaźmierczak, Sebastian Mila - Vuk Sotirović (85. Remigiusz Jezierski), Łukasz Gikiewicz. Żółte kartki: Śląsk Wrocław: Vuk Sotirović, Krzysztof Wołczek. Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 2˙800.