Trener Radosław Mroczkowski tradycyjnie ma problemy z zestawieniem linii obrony. Tym razem ze składu wypadł mu Ugo Ukah, który w spotkaniu z Cracovią obejrzał czerwoną kartkę. Kto go zastąpi? Tunezyjczyk Hachem Abbes, bo Sebastian Madera zgłosił lekki uraz. - Może grać zarówno na lewej obronie, jak i na środku. Na tej pozycji wystąpił już w Chorzowie czy tydzień temu w Łodzi. Mam pewne pole manewru - przyznaje. Od dawna mówi się jednak, że Widzew kadrę ma wąską, bardzo wąską. Na ławce rezerwowych głównie zasiadają młodzi piłkarze, Mroczkowski niekiedy na siłę musi wstawiać ich do składu. Tak było choćby w przypadku Jakuba Bartkowskiego (trzech prawych obrońców było niezdolnych do gry). 20-latek z Łodzi swoją szansę wykorzystuje. W ligowym debiucie, akurat były to derby Łodzi, był najlepszym piłkarzem Widzewa. Wszystko wskazuje również na to, że Bartkowski wystąpi w sobotę w Gdańsku. Tym bardziej, że wraz z trenerem pojawił się na przedmeczowej konferencji prasowej. - Nie boję się tego meczu i licznej publiczności. To mnie motywuje. Jeśli już coś ma mnie stresować, to bardziej takie spotkanie z dziennikarzami - uśmiecha się. Do Gdańska wybiera się z drużyną również Nikołoz Dżałamidze. Wcale nie został odesłany do zespołu Młodej Ekstraklasy, co wieściła jedna z gazet. Trudno spodziewać się jednak, aby wystąpił w pierwszym składzie. - Nika ma ostatnio słabszy okres, myśli też o innych sprawach - mówi Mroczkowski. Jakie to sprawy? Po pierwsze, duże zaległości finansowe Widzewa wobec niego. Po pierwsze, finalizowanie przeprowadzki do Jagiellonii Białystok. Kiepska dyspozycja Dżałamidze to jeden z powodów, dla których łodzianie w ofensywie są - mówiąc delikatnie - niezbyt groźni. Z tym samym problemem od dłuższego czasu zmaga się Tomasz Kafarski, trener Lechii. W dwunastu ligowych spotkaniach jego drużyna zdobyła sześć goli, najmniej w lidze. Najwięcej bramek, bo dwie, strzelił Piotr Wiśniewski. W Widzewie też nie ma żadnego piłkarza, który trafił do siatki przynajmniej trzy razy... W ostatnim czasie w kontekście Lechii mówi się głównie o zmianach. O tym, że odejść może Kafarski, słychać od dawna, ale informacja o sprzedaży klubu przez Andrzeja Kuchara wywołała niemałą burzę. Co prawda Kuchar i klub w oficjalnym oświadczeniu wszelkim doniesieniom zaprzeczają, ale jedna z firm (przypadkiem?) "się wygadała". Przed Kafarskim i jego piłkarzami niemałe wyzwanie. Jeśli przegrają u siebie z Widzewem, trener może stracić pracę. - Dlatego też musimy przywrócić dawną Lechię - mówi Łukasz Surma, kapitan. - Mecz ze Śląskiem trochę tej Lechii pokazał, choć jeszcze sporo nam brakuje.