Już w pierwszym swoim biegu Duńczyk będzie miał za rywala Grega Hancocka, który w klasyfikacji generalnej plasuje się bezpośrednio za Pedersenem. Przed dwoma tygodniami w Szwecji obydwaj również zaczęli od wspólnej konfrontacji. Wówczas na czele stawki minął linię mety Amerykanin, a lider tegorocznego cyklu po raz pierwszy w 2007 roku zameldował się na mecie na końcu. Jak będzie teraz? "Nie przeszkadza mi, że na początek jadę z Hancockiem. Greg jest zawsze bardzo szybki, więc to pomaga mi dobrze spasować się od początku. W 2006 roku nie awansowałem w Danii do półfinałów i to był bardzo zły turniej dla mnie. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej, bo przecież jadę przed własną publicznością" - stwierdził Nicki Pedersen na lamach swojej strony internetowej. Zadanie przed którym staje Duńczyk nie jest łatwe. Wszyscy rywale zdają sobie sprawę z tego, w jak znakomitej dyspozycji znalazł się w tym roku i na wyścigi z jego udziałem wyjątkowo się mobilizują. W Eskilstunie dominacja Pedersena została już zachwiana. Tam właśnie po raz pierwszy ukończył wyścig bez dorobku punktowego, a konkurenci w walce o tytuł odrobili część strat z pierwszych dwóch odsłon cyklu. Czy w Kopenhadze Duńczyk znów zdominuje turniej i zwiększy przewagę? Czy też stanie się odwrotnie i Adams, Andersen bądź Hancock znajdą się tuż za jego plecami? Odpowiedzi na te pytania padną w sobotni wieczór. Konrad Chudziński