Ponoć atakuje nas ptasia grypa. Wierzę, bo zaatakowała już w sobotę Grodzisk i lepiej szybko się przed nią zaszczepić. Ptaków bowiem w polskiej piłce sporo i w dodatku - jak gawędzą ornitolodzy - są to ptaki migrujące (Łódź, Piotrków, Szczecin, Wrocław etc.). Naukowcom od tych spraw nie ma co jednak wierzyć do końca, matołki to bowiem okrutne. Kiedy studiowałem niegdyś na uniwerku, w stanie wojennym, mieliśmy krótki wierszyk o naszym rektorze, wielkim ponoć znawcy ptactwa: "ornitolog to uczony, będzie pieścił jaja wrony..." Teraz o Wiśle. Jakie to szczęście, że wreszcie przegrała z kimś z Polski. Już myśleliśmy, że sprzedała wyłączność tylko na zagranicę, na Valelerengę, Tbilisi, Ateny i Guimaraes. Że u nas jest jakaś nadzwyczajna, że może sprzedawać grajków bez końca i wygrywać - gówno prawda. Wreszcie pokazało się i w Wiśle dno. Jak w Zabrzu, które niechybnie spadnie, gdy jeszcze niedawno paru cwaniaczków (jakoś tak mieli nazwiska na literę K) już sądziło, że wymyślili perpetuum mobile. Nic nie wkładamy, zero energii, a samo się zakręci, jak Matka Ziemia. No więc nie. Samo się nie zakręci. Tak jak dla naprawy ligowej piłki nie wystarczą w krótkich przerwach od ligi obozy kondycyjne w Ciechanowie czy Olecku. Naszym zawodnikom nie brakuje bowiem pary, lecz zwyczajnie - umiejętności. Podobnie jak naszym prezesom nie brakuje chęci, tylko rozumu. Np. pan Dmoszyński, który z Wisłą Płock przerżnął 4 ostatnie mecze, podał do sądu posła Samoobrony pana Wójcika - sąd ma ustalić ile Dmoszyński ma garniturów (serio) i czy Wójcik go nie obraził mówiąc że jeden i do tego podarowany. Do tego kabaretu, w którym pozwanemu grozi kara 100 tys zł grzywny, zostałem zawezwany jako świadek. Czy nie powinienem jednak zeznawać na taką oto okoliczność, że Ziemia kręci się nieregularnie i niektórzy ludzie upadają wskutek tego boleśnie na głowę? Nie wiem, ale to całkiem prawdopodobne. Weźmy np. takiego pana Zygo, prezesa Legii, który mignął mi gdzieś w jakimś sympatycznym pubie w Manchesterze (czyżby handelek Borucem, bohaterze?). Otóż Zygo od jakiegoś czasu toczy wojnę z fanami Legii. Skutek tego taki, że w sobotę przyszło na mecz Legii ludzi 800, a po 5 minutach zostało (poza lożą) - 50, reszta na znak protestu sobie zwyczajnie poszła. I niczego nie tłumaczy z całej tej idiotycznej wojenki nawet mróz od wschodu. Jedynym usprawiedliwieniem byłoby może spotkanie pana Zygo z Tomaszem Adamkiem. Ale tylko w ringu. No i chyba w sumie tego życzę. No bo nie ma to jak pobudka na czas.