Nie że głupia, nie że debilna, ale że... interesująca! Na miejscu Kaczyńskiego (prezydenta) odwołałbym wizytę tego amerykańskiego gościa na Helu (około 16.). Jak ma takie ciekawe propozycje ten kowboj, to niech od razu leci od razu do Moskwy! Szkoda naszych ryb... I szkoda czasu pani Marii... Mimo spowolnionego świętami rytmu widać wyraźnie, że znów jesteśmy tylko trybikiem wielkiej machiny. Mocarstwa gadają ponad naszymi głowami. Co im będzie pasować, to zrobią. I nieważne kto będzie je reprezentować, czy jakiś tamten facio lubi nas czy nie za bardzo... Bush i tak odchodzi, Blair to samo, Putin również - znaczy się mówią oni w całkiem nie swoim imieniu. Mówią w imieniu swoich chciwych narodów. Polska w dzisiejszych dyplomatycznych rozgrywkach wymieniana jest na Azerbejdżan. Jest 8 czerwca 2007 roku. Nauczmy się tej daty. Dla Rosji i Ameryki jesteśmy ciekawą propozycją. Nie ma już mowy o przedmurzu chrześcijaństwa. Jesteśmy - tak jak zwykle - Kraj Priwislanski. Owocnych obrad na Helu życzę. Szczególnie przy deserze. Paweł Zarzeczny