Na pewno mocno się szykuje, o czy świadczy taki oto sms jaki dostałem niedawno od znajomego: "Poseł Wójcik reprezentuje marszałka Leppera na turnieju Stamma - trzeźwy". Od razu widać w jakim kraju żyjemy, przede wszystkim w wesołym. Co tam w piłeczce? Jakoś tak czuję, niestety, że rywalizację Legii z Wisłą rozstrzygną sędziowie. W rok po aferze "Dziurowicza Młodego" znów to oni mają najwięcej do gadania. Poza nimi nikt się nie wyróżnia -chyba że na minus. Na przykład Kolporter, co to ostatnio przypomina majonez kielecki. Najpierw nie zdążył wybudować na czas stadionu, potem odpadł z Pucharu Polski, no a teraz przegrał nawet w Płocku... Odnieść można wrażenie, że to nie tyle problem trenerski, tylko po prostu Piechna jakiś nie ten z jesieni, kiedy strzelał od niechcenia i z niczego te 16 goli. Teraz siadł, nie bardzo ma kto go zastąpić no i nie wiadomo kiedy odżyje. Mój inny kolo, z Łodzi, napisał o nim książkę i pewnie byśmy się czegoś o utraconej formie "Kiełbasy" dowiedzieli, tyle że... na druk nie zgodziła się szanowna pani małżonka. No i proszę, już myślałem, że od niedawna chłop jest pod ścisłym kryciem, a on, zwyczajnie, pod pantoflem... Patrzę na ligę pod kątem kadry i przecieram oczy. Najlepszym napastnikiem Wisły okazuje się Baszczyński, no i wyjaśniło się takoż w piątek, że umie on strzelać też karne (Włodar, marsz na korepetycje!). Odkryć wielkich na boiskach nie widać, bo Burkhardt znany jest od lat i z tego, że umie podać i strzelić, no i z tego że często niedomaga, jak zresztą wszyscy nasi czołowi "mózgowcy" - Szymkowiak, Sobolewski... Bierze się to z tego, że od maleńkości to oni padają ofiarą fauli, brutalności, tego całego podostrzania. No i na nich nastawiają się trenerzy rywali, którzy - nie potrafiąc wyszkolić własnych zawodników - specjalizują się w eliminowaniu cudzych. Czuję przez skórę, że tych najlepszych i niepowtarzalnych wreszcie ktoś będzie musiał wziąć pod ochronę jak bociany - inaczej wrócimy do epoki lodowcowej, gdy trzeba nam choć odrobinę Brazylii. Oczywiście, nie tej w wykonaniu Pogoni, bo na taka defensywkę patrzeć się nie da i już. Trzeba przyspieszyć i to wyraźnie, tak jak poprzedniej nocy przyspieszył nam aż o całą godzinę czas, zmieniając się wraz z pogodą na wiosenny. No i właśnie co do czasu - jeden z moich ulubionych żartów, który zresztą zapożyczyłem przed laty z pewnej radzieckiej książki o futbolu (jak Boga kocham!). Trener tłumaczy swoim zawodnikom, dlaczego są od Brazylijczyków słabsi: " Widzicie! Kiedy u nas jest noc, to u nich dzień. My śpimy, a oni trenują!"