Owszem, pan Adam zgubił, ale Szaranowicza. To jest prawdziwy gigant tv, człowiek którego podziwiam, bo zawsze wie kiedy odpuścić parcie na ekran i dopuścić do mikrofonu Miklasa. Otóż zawsze wtedy, kiedy nasi zajmują ostatnie miejsca! Obstawiam zresztą w ciemno, że od piątku pan Włodek studiuje regulamin snowboardu i half coś tam, bo Paulina Ligocka ma szansę na dobre miejsce w Turynie. Cieszę się niezmiernie, sympatyczna dziewucha, szkoda tylko że znów mamy wirtuoza w dyscyplinie przedziwnej, jakiejś jeździe po rynnie tak cudacznej, że w naszym wielkim kraju nie ma takiej ani jednej (i Bogu dziękować!). Więc może nie wygrywaj więcej Paulino, bo nasza władza zaraz po igrzyskach nakaże z dziesięć takich rynien pobudować (prasa poprze, jak każdy inny idiotyzm) i nie wiadomo po co. Sport powinien być bowiem m.in. dla kibiców, tymczasem na tej zwycięskiej rynnie Polki we francuskiej mieścinie L. nie widać było choćby jednego fana. No, ale nie ma tego złego, przynajmniej padł w ten sposób rekord z Aten, gdy Korzeniowski szedł po czwarty złoty medal. Widzów było tam wtedy aż trzech. Prezydent Kwaśniewski i dwóch borowców. No, ale na bezrybiu i rak ryba, ludzie cieszą się dziś naprawdę wszystkim (znaczy: byle czym), co wspaniale pokazuje zapowiedź jakiegoś bylejakiego meczu w sobotnim "Przeglądzie Sportowym": "Jerzy Dudek ma szansę usiąść na ławce rezerwowych". Jezus Maria, do czegośmy doszli? Bohater Ligi Mistrzów ma szansę na ławkę rezerwowych! Co na to lekarze? Ale "Przegląd Sportowy" wspomniałem specjalnie. W sobotę oglądałem bowiem w telewizorze przygotowania do jakiejś tajnej narady PiS-u i z zaskoczeniem odkryłem, że... odbywają się one w niedawnej jeszcze siedzibie "Przeglądu" na ulicy Nowogrodzkiej! Zadumałem się - kto grzeje się teraz przy moim starym piecyku, Jarosław czy Przemysław? I czy duch sportowej rywalizacji, tak trwały w dziejach "PS", zbytnio nie zapanuje nad politycznymi planami, gdy dziś trzeba raczej rozwagi i ustępstw, choćby przy jutrzejszym głosowaniu budżetu? Jak wiadomo, różne kanapowe partie prześcigają się ostatnio w walce o rządy nad krajem wymyślając wszelakie dobroczynne ustawy płatne oczywiście nie z partyjnej, ale z państwowej kasy. Pomyślałem - jak by te ustawy mogły wyglądać w sporcie? "Becikowe" - to np. płacenie nie tylko za nowo narodzone dzieci, ale i za wyszkolenie trampkarzy i juniorów! Także ich rodzi się zbyt niewielu! Ustawa senioralna, zakładająca wsparcie najbiedniejszych i niezaradnych emerytów? Toż to podkładka dla polskich klubów, żeby przez następne ćwierćwiecze płacić tak obiecującym grajkom jak Gęsior, Kucharski, Bukalski et consortes... Urząd antykorupcyjny - yes - dla polskich sędziów! A przyśpieszone wybory? Tak, dla PZPN. Godziwy zasiłek dla bezrobotnych - hm - dla mnie! A dopłaty do "paliwa" rolniczego - tańszy bimber, paliwo najpotrzebniejsze na polskiej wsi po likwidacji LZS-ów. Niestety, są to tylko projekty ustaw, a budżet nie z gumy. Zatem jedyne co dziś władza naprawdę może dać swemu ludowi to darmowa kriokomora, czyli chłodzenie organizmu w skrajnie niskich temperaturach, ponoć dobre dla zdrowotności. Niby trzeba rozebrać się wpierw do golasa - no, ale w końcu sporo z nas już jest gołych. Jak w każdym serwisie informacyjnym, na sam koniec będzie o pogodzie. Wszyscy w Polsce przerażeni są mroźną zimą, tymczasem to całkiem dobry moment na złapanie formy naszej kadry, na dwa tygodnie przed igrzyskami w Turunie. To zresztą prawdziwy dar niebios. Zazwyczaj bowiem zimowa stolica Polski tonie w błocie. I nic zresztą dziwnego, Zakopane tak naprawdę leży mniej więcej na poziomie Warszawy (ok. 600 m.npm) i ma tylko jedną górkę do poważnego zjeżdżania. Znajomi mówią, że znacznie lepiej szusuje się ostatnio ze starej hałdy węgla brunatnego w Bełchatowie. Trasa leży przy autostradzie, jest długa, całą dobę oświetlona, nie ma tłoku, tanio i nie mieszka przy niej pan Byrcyn - ten góral co to zablokował niedawno Gubałówkę. Ale do tematu - oby te dwa tygodnie mrozów dały polskiej reprezentacji tak niezbędny hart ducha. Chociaż szczerze mówiąc bardziej ten hart będzie potrzebny nam, kibicom, np. żeby wytrzymać kilkaset godzin transmisji z Włodkiem. Ale wiary nie traćmy i ducha nie gaśmy! W końcu kiedy Fortuna skakał po złoto nie znał go nikt. A kiedy Małysz rozpoczynał najbardziej błyskotliwą karierę XXI wieku - na tydzień przed wygranym Turniejem Czterech Skoczni szans nie dawał mu żaden z polskich komentatorów tej specjalności (raczej pisali, że się skończył). A zatem prawdą jest co rzekł Hamlet do Horacja - są rzeczy w niebie i na ziemi, o których filozofom się nie śniło! A już na sam koniec, dla oddechu, drobny żarcik o pogodzie, który w te 20-stopniowe mrozy powinien dodać nam nieco otuchy i oddać właściwe sprawom proporcje. Oto rodzina z Moskwy pisze list do rodziny z Irkucka. "U nas już minus 30. Musimy na dzień czapki zakładać. Rodzina z Irkucka odpisuje: "A u nas już minus 60. Musimy na noc okna zamykać". Hm, jakby to podsumować? Byle do wiosny!