Kiedy czytelnicy docierali jakimś nadludzkim wysiłkiem do końca, umordowani wszelakimi fortepianowymi gryzmołami, natrafiali na taki oto dopisek: "Ponieważ wielu z Państwa tego felietonu nigdy nie czytuje, bo zbyt mądry, może przynajmniej ten tytuł raz jeden do lektury zachęcił...". Takoż i u mnie. Więc poczytajcie o mordercy. Mamy właśnie Święto Zmarłych. Pochodziłem trochę po cmentarzach, wszędzie szalona czułość i troska dla tych co odeszli, pomieszana zresztą z całkowitą pogardą dla tych co żyją. Dumałem nad tym jaką tu myśl przekazać, jaki wzór niesztampowy i nie na pokaz. Przyszedł mi do głowy Michał Listkiewicz. Tak, ten sam, którego lżycie, nie lubicie itd. Jakiś czas temu byłem u niego w PZPN. Zbiegiem okoliczności sekretarka przyniosła akurat list. Napisany drobnym, długopisowym maczkiem. Prezes przeczytał, a za chwilę dość nieoczekiwanie pokazał mnie. Wstrząs. Był to list od młodej dziewczyny z zakładu karnego w Białymstoku, narkomanki, która zamordowała Michałowi mamę. Brutalnie i z premedytacją, kilkudziesięcioma ciosami nożem. Dostała dożywocie. I pisze oto ta dziewczyna do pana Michała, powiedzmy, że raczej dość bezczelnie, że w więzieniu wypadają jej zęby. I że jeżeli pan Michał pomoże, i przyśle 400 zł, to ona będzie wdzięczna ze szczerego serca. I Michał wyjmuje z portfela 400 zł, dołącza do listu i prosi o wysłanie. I mówi cicho - tak mnie nauczyła matka... Rzadko się wzruszam, ale nie widziałem lepszego uczczenia Zmarłych - poprzez ratowanie Żywych. Zwłaszcza dziś, w tej Polsce, w której trwa wzajemna nagonka i szybko się nie zakończy. Szybko przejdę więc na swój normalny, weselszy język. Trwa wielkie dobijanie PO, co widać po wynikach ligi: PO-lonia w łeb, PO-goń w ucho, jakby wszyscy podostawali nagle platfusa (ach, wy wszechmocne kaczki - stadion byście zbudowały, kwa, kwa!). To naprawdę wstyd jakiś, żeby 60 lat po wojnie do Warszawy przyjeżdżał Beckenbauer i pokazywał jak się buduje takie cacka w Niemczech, gdy u nas wciąż sportowa pustynia. Inny wstyd jednak, że w Polsce wszyscy takiemu "Cesarzowi" Franzowi czapkują - gdy ja, wychowany na Matejce i Hołdzie Pruskim pamiętam, że to nie my padaliśmy zazwyczaj na kolana i teraz też jakoś głupio. A więc do boju Kaczory, no i do boju PO-lsko! Ponieważ jednak, niczym większość rodaków zamiast w codzienną pracę a'la Beckenbauer wolę wierzyć w Boską Opatrzność, zagrałem na kumulację w lotto. Kolega ze Szwecji mi opowiedział, że w tamtejszej kumulacji jakiś gość wygrał rekordowe 17 mln dolarów. I zaraz ogłosił, że mała "bańka" mu wystarczy, a za 16 mln to on sprowadzi do ojczyzny Zlatana Ibrahimovicia z Juve, bo go lubi. Porachowałem szybko - gdybym to ja wygrał w sobotę te 11 mln zł, to kogo chciałbym sprowadzić do Ojczyzny za "dyszkę"? No i głupio powiedzieć, ale... nikogo! (nawet żadna kobiecina nie przyszła mi do głowy, słabe mam chyba rozeznanie rynku). Nie wydałbym kasy nawet na tego chudziutkiego Smolarka, co to strzelił właśnie 9 gola w meczu Borussia kontra Borussia. Czyli po naszemu Prusy kontra Prusy. Zawsze się zastanawiałem, a cóż to w nazwie Borussia, poza Prusami, znaczy ta RUSSIA... Ano coś jest na rzeczy, tak jak nie przypadkiem czołowy obrońca obecnej ligi nazywa się Ro-SŁOŃ! (choć nakrycia czapeczką Piechny gratuluję, dobra robota). Języka nie oszukasz. A co więcej? Mróz od wschodu, więc po naszych stadionach wcale nie widać czy to normalna zerowo-ujemna frekwencja, czy też jakiś bojkot. Gratulacje dla Cracovii, że wróciła na utarty szlak i może zrobi tego mistrza na stulecie - tak prywatnie Legia z Wisłą mocno mnie już nudzą (poza Włodarczykiem i Sobolewskim, to dwaj ostatni gracze europejskiej klasy). Nie rozczulam się nad negocjacjami Cupiała z Kasperczakiem - z kilometra czuć, że to tylko manewr, by pozbyć się balastu (a Henio naiwny i wierzy w 4-4-2, gdy chodzi o minus 800). Ha, nie mój biznes, ja sobie mogę najwyżej połazić po cmentarzach, tak jak Państwo, no i szukać skojarzeń. A przyszło mi do głowy takie... Umiera Roman Abramowicz i jak każdy starozakonny zmierza prosto do nieba. Zatrzymuje go przed bramą Święty Piotr: "Izwinitie, ale prezesów klubów do nieba nie wpuszczamy!" Na to Roman z oburzeniem:" Jak to prezesów nie wpuszczacie? A tam na chmurce to kto? Cupiał, Dmoszyński, nawet Zygo! Na to Święty Piotr (z wyraźnym znudzeniem): "Eeee... A cóż to za prezesi?"