- Wierzę, że po latach posuchy, kiedy udawało nam się sporadycznie osiągać niezłe wyniki, a zaliczyłbym do nich czwarte miejsce wywalczone dwa lata temu w turnieju drużynowym mistrzostwach świata w Katanii, nadszedł dla męskiego floretu czas sukcesów. Po zdobyciu w czerwcu srebrnego medalu mistrzostw Europy dostaliśmy pozytywnego kopa. Uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie wiele osiągnąć. Mam nadzieję, że potwierdzimy to w Budapeszcie - dodał Kawiecki. Do węgierskich mistrzostw polscy floreciści przygotowywali się w lipcu na dwóch zgrupowaniach. Najpierw drużyna prowadzona przez trenera Piotra Majewskiego ćwiczyła we Władysławowie, a następnie trenowała na obiektach Gdańskiej Szkoły Floretu. - To drugie zgrupowanie zakończyło się we wtorek. W lipcu wykonaliśmy ciężką pracę i teraz odzyskujemy świeżość. Wszyscy sportowcy zapewniają, że okres przygotowawczy został świetnie przepracowany, ale w naszym przypadku tak naprawdę jest. W kadrze panuje świetna atmosfera. Podczas treningów, które sprawiają nam wielką radość, każdy z nas dał z siebie nie 100, ale 200 procent. Przed wyjazdem do Budapesztu jesteśmy niesamowicie naładowani - zapewnił. Reprezentacja polskich florecistów - w kadrze są także Michał Majewski (AZS AWF Warszawa), Leszek Rajski (KS Wrocławianie) oraz klubowy kolega Kawieckiego Radosław Glonek - wyjedzie do Budapesztu pociągiem w niedzielę. Dwa dni później zaplanowano eliminacje do turnieju głównego, a 9 sierpnia finały indywidualnych zmagań. 12 sierpnia o medale walczyć będą zespoły. W turnieju drużynowym "Biało-czerwoni" zamierzają zająć miejsce na podium, natomiast indywidualnie powetować sobie słabszy start w ostatnich mistrzostwach Europy, podczas których żaden polski florecista nie zdołał zakwalifikować się do czołowej "16". - W Zagrzebiu w komplecie odpadliśmy w 1/16 finału. W Budapeszcie również powinniśmy dotrzeć do tej fazy turnieju, niemniej uważam, że każdego z nas stać, aby znaleźć się w pierwszej ósemce mistrzostw świata. Problem nie tkwi jednak w naszych umiejętnościach, ale w sferze mentalnej. Ja obecnie czuję się świetnie, bo treningi dają mi mnóstwo przyjemności i frajdy. Przed tymi mistrzostwami jestem dobrej myśli - podkreślił. W turnieju drużynowym w walce o "16" Polacy, którzy zajmują 11. miejsce w światowym rankingu, powinni trafić na 22. Chile, natomiast ich kolejnym rywalem byliby plasujący się na szóstej pozycji Francuzi. To rozstawienie może się jednak zmienić, a wszystko zależy od...Egiptu, z którego zawodnikami "Biało-czerwoni" trenowali razem przed mistrzostwami Europy w Zagrzebiu. - Nie wiadomo, czy ze względu na sytuację w tym kraju Egipcjanie przyjadą do Budapesztu. W przypadku ich absencji awansujemy w rankingu o jedną lokatę, co nie byłoby jednak dla nas zbyt korzystne. W pierwszym spotkaniu, które i tak jest formalnością, trafilibyśmy na Tunezję, a następnie czekaliby na nas Chińczycy. Dwukrotni mistrzowie świata spisują się co prawda w tym sezonie słabiej, ale w stolicy Węgier powinni być w wysokiej formie. Poza tym Francuzi nam leżą, natomiast z Azjatami walczy nam się zdecydowanie gorzej - zauważył. Kawiecki uważa, że w Budapeszcie po złoty medal z powodzeniem może sięgnąć nawet osiem, dziewięć zespołów. - Zawsze wysokie aspiracje mają liderzy światowego rankingu Włosi, których pokonaliśmy w ćwierćfinale ostatnich mistrzostw Europy. Trzeci tytuł z rzędu będą chcieli wywalczyć Chińczycy, jednak te plany mogą im pokrzyżować młodzi Amerykanie, którzy w tym sezonie świetnie radzą sobie w Pucharze Świata - przyznał. Do grona faworytów gdański florecista zalicza również aktualnych wicemistrzów olimpijskich Japończyków oraz brązowych medalistów igrzysk w Londynie Niemców. - Z Niemcami przegraliśmy zarówno w finale ostatnich mistrzostw Europy jak i w walce o brązowy medal MŚ w Katanii. Nieobliczalni są Koreańczycy, nie można także zapomnieć o Brytyjczykach, których pokonaliśmy w półfinale ME, oraz o Rosjanach. Ta ostatnia ekipa nie trafiła co prawda w Zagrzebiu z formą, ale Sbornej nigdy nie wolno lekceważyć - podkreślił Kawiecki.