Paweł Janas objął reprezentację Polski w trudnym momencie, po nieudanej przygodzie z kadrą byłego znakomitego piłkarza, ale miernego trenera Zbigniewa Bońka. Pod jego wodzą "biało-czerwoni" szybko stworzyli na boisku zgrany kolektyw, a dobra gra zaowocowała awansem na ubiegłoroczne mistrzostwa świata. Na futbolu, któremu Janas poświęcił życie, pasje trenera się jednak nie kończą. - Uwielbiam przyrodę. Mam dom pod Wronkami, który z trzech stron otacza las. Lubię polować, spacerować po lesie, zbierać grzyby - mówi Janas zatrudniony obecnie w Koronie Kielce na stanowisku dyrektora sportowego. Konikiem byłego selekcjonera jest myślistwo. Ta pasja zrodziła się w latach 80. ubiegłego stulecia we Francji. - Razem z Andrzejem Szarmachem graliśmy wtedy w Auxerre. Nasz główny sponsor był myśliwym i zaczął nas zapraszać na polowania - wspomina Janas. - Andrzej już trochę polował, a mnie się spodobało. Tak to załapałem, że po powrocie do kraju zapisałem się do koła łowieckiego i zacząłem tu polować - dodaje. Przywiezione z Francji hobby szybko przerodziło się w sposób na odreagowanie stresu; najpierw piłkarza, potem trenera klubowego, a w ostatnich latach selekcjonera reprezentacji Polski. - Uciekałem do lasu, żeby odpocząć. Jak tak chodziłem po lesie, czy usiadłem na ambonie to miałem czas na przemyślenia. Telefon wyłączony, bo spłoszyłby zwierzynę, bez radia i prasy - opowiada Janas, który czasem "zabierał robotę" do...lasu. Pracując w warszawskiej Legii zdarzało mu się w puszczy pracować nad ustawieniem zespołu. Obecnie Paweł Janas pracuje w Koronie Kielce i jak przyznaje nie ma już tyle czasu na realizowanie swojej pasji, ile miał wcześniej. - W tym roku może raz byłem na polowaniu. Mam tyle pracy w klube, że nawet kiedy jadę do domu, to tylko odpoczywam i nawet mi się nie chce iść polować. Znowu mam taki okres, w którym najważniejsza jest piłka. Nie myślę o polowaniach, tylko o piłce - podkreśla. Michał Białoński, Dariusz Jaroń, INTERIA.PL