Maciej Słomiński, Interia: Jeden z pana byłych klubów, Arka Gdynia, zaczyna grę w 2021 r. meczem 1/8 finału Pucharu Polski z Górnikiem Łęczna (transmisja we wtorek 16 lutego - Polsat Sport Extra, godz. 17.50). Rozgrywki pucharowe były pana specjalnością. Paweł Abbott, były zawodnik m.in. Ruchu, Zawiszy, Arki, ŁKS: - Zdobyłem w czasie kariery dwa Puchary Polski, z Zawiszą Bydgoszcz i Arką. Jednocześnie miałem pecha, bo oba mecze finałowe na Stadionie Narodowym oglądałem z trybun. Oba z różnych przyczyn. Co się stało? - W 2017 r. nie zagrałem w Arce w meczu z Lechem Poznań, miałem problemy z łydką. Trzy lata wcześniej byłem już na wylocie z Zawiszy, wcześniej zostałem odsunięty od składu. W Bydgoszczy na papierze rządziła żona Radosława Osucha, a w rzeczywistości on. - Po awansie z Zawiszą do Ekstraklasy, mój kontrakt automatycznie został przedłużony o dwa lata. Początkowo miałem miejsce w składzie, potem zaczął się konflikt Osucha z kibicami. Na meczu zamiast dopingu były wyzwiska w stronę właściciela. On zareagował w ten sposób, że dał nam do podpisania "lojalkę", że sobie nie życzymy wyzwisk, które przeszkadzają w grze. Wszyscy podpisali, tylko Łukasz Nawotczyński i ja się wyłamaliśmy. Uznaliśmy, że nas to nie dotyczy. W efekcie zostaliśmy odsunięci od drużyny. Trener Ryszard Tarasiewicz mnie przywrócił, ale tylko na kilka dni. Osuch oskarżył mnie, że współpracuję z kibicami, chciał rozwiązać kontrakt, zostałem przesunięty do treningów indywidualnych pod kierunkiem starszego pana, spikera, który kiedyś był trenerem. Zawziąłem się i zasuwałem tak, że osiągnąłem życiową formę. Wreszcie znalazłem odpowiedniego trenera, czyli siebie (śmiech). Można powiedzieć, że Osuch był jednym z przecierających szlak. Coraz więcej klubów przejmowanych jest przez piłkarskich agentów. - Założenie jest dobre, agent ma wiele kontaktów, zna się na piłce. Wie, zawodnik jest dobry, a który nie. Wie, na jaką stawkę, który piłkarz zasługuje. Osuch osiągnął z klubem sukces, zrobił awans, zdobył Puchar Polski. Z drugiej strony zostawił spaloną ziemię, Zawisza jest dziś tam gdzie jest. Zdobył pan dwa Puchary Polski, a mogły być trzy. W 2012 r. Ruch Chorzów uległ w finale Legii Warszawa 0-3. - W tamtym sezonie mieliśmy sporą szansę na mistrzostwo, zdecydował remis 2-2 ze słabym wtedy ŁKS. Byliśmy z Ruchem jak Adaś Miauczyński: ciągle drudzy. W pucharze i lidze.