INTERIA.PL: Mecz w Gdańsku to był dla was prawdziwy thriller... Patryk Małecki, zawodnik Wisły Kraków: - To nawet za mało powiedziane. Nie minęło 20 sekund i przegrywaliśmy 0:1. Jeszcze nigdy w życiu tak szybko nie straciłem gola. Potem nie mogliśmy opanować gry, nic nam nie wychodziło. Po przerwie wyrównaliśmy, ale znowu padł gol dla Lechii, po dziwnym rzucie karnym. Przyznaje, że wtedy przestałem już wierzyć w zwycięstwo. A kto was zmobilizował do dalszej walki? - Jak to kto? Oczywiście, że Radek Sobolewski. Krzyczał, że mamy walczyć do końca. I udało się. A ty w tym zwycięstwie odegrałeś znaczącą rolę zaliczając dwie asysty... - Nie patrzę na to w ten sposób. Jesteśmy kolektywem. Sam niczego nie byłbym w stanie dokonać. Po moich podaniach przecież ktoś musi strzelać bramki. Twój konkurent do miejsce w podstawowym składzie - Wojciech Łobodziński wszedł i zdobył dwa gole. Czujesz się zagrożony? - Bardzo się cieszę, że Wojtek zdobył te bramki. Ważne, że nie jest obrażony o to, że zaczyna mecz na ławce, tylko wchodzi i robi swoje. Poza tym - wbrew temu co się pisze - cały czas powtarzam, że ja nie wygrałem rywalizacji z Wojtkiem o miejsce w składzie. Nasza rywalizacja cały czas trwa. Czyli liczysz się z tym, że w meczu ze Śląskiem usiądziesz na ławce? - Nie. Przecież zwycięskiego składu się nie zmienia... Wierzę, że trener postawi na mnie. Poza tym może znaleźć miejsce i dla mnie, i dla Wojtka. W sobotę w nocy, gdy wróciliście do Krakowa, na lotnisku witało was wielu kibiców. Chyba się tego nie spodziewaliście? - Byłem w szoku, że tylu ich się tam zjawiło. Fajnie, że mamy takich fanów, którzy żyją naszymi wynikami. Wszyscy już widzą w was mistrzów Polski, tymczasem musicie wywalczyć jeszcze przynajmniej punkt w meczu ze Śląskiem. Czy nie za szybko zabraliście się za świętowanie? - Trener Skorża cały czas przestrzega nas przed wpadaniem w samozachwyt. Na pewno będziemy skoncentrowani do końca. Choć wystarczy nam remis zagramy o zwycięstwo. Jesienią przegraliśmy ze Śląskiem 1:2, kończąc mecz w dziewięciu. Chcemy się im za to zrewanżować. Dla Ciebie sezon, po meczu ze Śląskiem, jeszcze się nie zakończy. Czekają Cię występy w młodzieżowej reprezentacji Polski... - Zagram w towarzyskim spotkaniu ze Szwecją, a potem już w eliminacjach mistrzostw Europy z Liechtensteinem. A nie czujesz się trochę rozczarowany brakiem powołanie do kadry Leo Beenhakkera? - Wcale. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze mi trochę brakuje umiejętności, aby grać w pierwszej reprezentacji. Najpierw muszę wykazać się w młodzieżówce. Rozmawiał: Grzegorz Wojtowicz