Ekipa z Chicago była o krok od kolejnej upokarzającej porażki w "postseason", gdy w końcowych sekundach IV kwarty - przy stanie 24-24 - starcia z Seahawks, to goście mieli piłkę i zbliżali się do miejsca, z którego możliwy był skuteczny strzał z gry. Zespół z Seattle, dla którego 108 jardów i dwa touchdowny wybiegał Shaun Alexander, nie potrafił jednak wykorzystać tej szansy, podobnie jak pierwszego posiadania futbolówki w dogrywce. Field goal ostatecznie zakończył to spotkanie, ale było to uderzenie Bears, a konkretnie Robbie'ego Goulda z 49 jardów. - Mieliśmy ten mecz - stwierdził gracz gości Jordan Babineaux. Na Soldier Field wszystko zakończyło się więc happy endem dla gospodarzy, natomiast w San Diego cieszyli się goście, czyli "Patrioci". Podopieczni Billa Belichicka mimo nie najlepszej gry Toma Brady'ego (280 jardów, 2 TD, 1 INT) pokonali najlepszą drużynę sezonu regularnego - Chargers 24-21. - Przegraliśmy z lepszym zespołem - powiedział najlepszy ofensywny gracz tego sezonu LaDainian Tomlinson (183 jardy, 2 TD). - Może przy następnej okazji wyciągniemy z tego wnioski. W tym spotkaniu także dużą rolę odegrali kopacze. Stephen Gostkowski godnie zastąpił Adama Vinatierego, trafiając trzykrotnie, w tym z 31 jardów na 74 sekundy przed końcem. Philip Rivers (230 jardów, 1 INT) zdołał wprawdzie w ostatnich sekundach stworzyć Nate'owi Kaedingowi okazję do wyrównania, ale ten - podobnie jak dwa sezony temu w meczu playoffs z Jets - nie wytrzymał presji. Kicker, który za niespełna miesiąc zagra w Pro Bowl, spudłował z 54 jardów i za tydzień w finale AFC zagrają Patriots. Ich rywalem będą Colts, którzy w sobotę wygrali w Baltimore z tamtejszymi Ravens 15-6. W spotkaniu o tytuł NFC wspomniani Bears podejmować będą New Orleans Saints (pokonali Philadelphia Eagles).