Po siedmiu seriach spotkań Pats mają pięć zwycięstw i dwie porażki. Bucs legitymują się bilansem 0-7. 85 tysięcy świetnie bawiących się widzów wysłuchało hymnu amerykańskiego w wykonaniu Toni Braxton, a chwilę później brytyjskiego zaśpiewanego przez Katherine Jenkins. Choć honory domu pełnili gracze z Florydy (NFL zadbała o wielkie banery oraz flagi Bucs dla każdego z kibiców), to na murawie od początku dominowali "Patrioci". Już po siedmiu minutach niedoświadczony quarterback Buccaneers Josh Johnson miał na swoim koncie dwie straty, a do przerwy już trzy (wszystkie "interceptions"). W dwóch pierwszych przypadkach jego podania przechwycił Brandon Meriweather, za pierwszym razem popisując się 39-jardową akcją powrotną na touchdown. Jego vis a vis Tom Brady, który w poprzedniej kolejce ustanowił rekord ligi w podaniach na przyłożenia w jednej kwarcie (5), również zanotował na swoim koncie niecharakterystyczne dla siebie wpadki, jak niedokładne lub niedorzucone podania. Mógł sobie jednak pozwolić na dwa zagrania złapane przez rywali, bo miał niezawodnego - jak zwykle przy krótkich podaniach - Wesa Welkera (10 odbiorów na 107 jardów i jeden TD), a poza tym Bucs byli po prostu za słabi. Brady podał łącznie na 308 jardów i 3 touchdowny, natomiast Johnson "wyprodukował" 156 jardów i jedno podanie na przyłożenie, ale tylko 9 z jego 26 podań znalazło właściwych adresatów. Mecz szybko się rozstrzygnął (28-7 po trzech kwartach), więc w ostatnich minutach w grze pojawili się młodzi rozgrywający. W barwach Bucs wybrany w ostatnim drafcie z "17" Josh Freeman, wśród gości Brian Hoyer. Ten drugi zaliczył nawet 20-jardową akcję biegową... "Patriotom" nie przeszkodził nawet brak kontuzjowanych wyjściowych running backów - Freda Taylora i Sammy Morrisa. I tak wygrali grę biegową. Buccaneers na zwycięstwo pod wodzą najmłodszego w lidze 33-letniego Raheema Morrisa i 23-letniego Johnsona muszą jeszcze trochę poczekać. Nadzieją dla ekipy z Florydy jest mimo wszystko wyrównana stawka w NFL i hasło, które posłużyło kiedyś za tytuł filmu: "Any Given Sunday". Witold Cebulewski, Londyn