Patriots, którzy pozostali jedyną niepokonaną drużyną w tym sezonie (bilans 9-0), nie tylko bowiem wygrali wielce prestiżowy mecz, ale także znacznie zwiększyli swoją szansę na zapewnienie sobie atutu własnego boiska w playoffs. Dlaczego to takie ważne? Każdy kto grał w styczniu w śniegu i mrozie na przedmieściach Bostonu, wie doskonale. W przeszłości przekonali się o tym także broniący tytułu Colts, którzy w poprzednim sezonie wygrali z Pats w finale AFC także dlatego, że gościli rywali w swoim krytym obiekcie, RCA Dome. Tym razem własny stadion nie pomógł, choć jeszcze na początku IV kwarty gospodarze prowadzili 20-10, głównie dzięki świetnej obronie i przechwytom Antoine Bethei oraz Gary'ego Bracketta. Później było już gorzej, bo running back Joseph Addai nie mógł sam wygrać meczu, choć i tak wypracował większość ofensywnej produkcji całego zespołu (226 z 329 jardów!). Pod nieobecność kontuzjowanych wide receiverów Marvina Harrisona i Anthony'ego Gonzaleza (uraz już w trakcie gry), Peyton Manning nie miał z kim grać, a Tom Brady w końcu zdołał zaliczyć kilka "big plays", m.in. do fenomenalnego Randy'ego Mossa. Colts (bilans 7-1)nie grali źle, ale mają powód do zmartwienia, bo trudno im będzie dogonić Patriots - po prostu podopieczni Billa Belichicka mogą już nie przegrać do końca sezonu! A finał AFC w Foxboro, to tak jakoby ekipa New England zaczynała od prowadzenia 10-0. Odczarował Chiefs Przez 17 lat swojej kariery Brett Favre nigdy nie pokonał Kansas City Chiefs (bilans 4-4). Aż do niedzieli. Quarterback Packers (bilans 7-1), mimo iż dwa razy jego zagrania padły łupem gospodarzy, zdołał zaliczyć 360 jardów i zagrać na dwa przyłożenia, prowadząc drużynę z Green Bay do wyjazdowego zwycięstwa 33-22. Tym samym Favre stał się zawodnikiem, który ? obok Manninga i Brady'ego - jest jedynym rozgrywającym mającym "na rozkładzie" wszystkie zespoły w NFL. Rekordy w Minneapolis Niesamowity wieczór w Minnesocie, gdzie Vikings (bilans 3-5) pokonali Chargers 35-17. Pisałem już o grającym pierwszy sezon w lidze Adrianie Petersonie. Pisałem, że "strach się go bać". No i wykrakałem, bo młody running back ustanowił nowy rekord ligi jeśli chodzi o "wybiegane" jardy w jednym meczu. Peterson zaliczył ich 296 w 30 próbach, przy okazji zdobywając trzy touchdowny. Zepchnął też w cień najdłuższą akcję punktową w historii ligi. Antonio Cromartie z San Diego (bilans 4-4) złapał piłkę po nieudanym field golu i po 109-jardowej akcji powrotnej zaliczył touchdown. To może być osiągnięcie wszech czasów, bo możliwy jest już "return" o jeden jard dłuższy, ale to będzie już na granicy prawdopodobieństwa.