W organizmach obu braci Zielińskich wykryto nandrolon. W przypadku Adriana próbki pobrano podczas jednego ze zgrupowań w Polsce, u Tomasza badania przeprowadzono tuż po przylocie do Rio de Janeiro. W połowie stycznia 2017 roku Adriana Zielińskiego uznano za winnego. Argumentom obrony o tym, że środek dostał się do organizmu bez jego wiedzy, nie dano wiary. Mistrz olimpijski z Londynu w kat. 85 został ukarany czteroletnią dyskwalifikacją. W środę podczas pierwszego posiedzenia odwoławczego ponownie złożył wyjaśnienia, panel zapoznał się ze wszystkimi dotychczas zgromadzonymi materiałami. Podjęto decyzję o kontynuowaniu postępowania, a Komisję do Zwalczania Dopingu poproszono o przygotowanie dodatkowych materiałów. Także Polski Związek Podnoszenia Ciężarów ma przekazać kolejne dokumenty wyjaśniające procedury zakupu odżywek, jakie stosowali w trakcie przygotowań do igrzysk w Rio de Janeiro bracia Adrian i Tomasz Zielińscy. "Postępowanie nadal trwa, chcemy sprawę wyjaśnić bardzo rzetelnie, tak, aby nie można było mieć do niej i wydanego orzeczenia żadnych zastrzeżeń. Wszystkie dokumenty będą poddane szczegółowej analizie, potrzeba do tego czasu, dlatego na razie nie został wyznaczony termin kolejnego posiedzenia panelu" - powiedział PAP dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie Michał Rynkowski. Przedstawiciel sportowca, radca prawny Łukasz Klimczyk sądzi, że do zakończenia procedury w Polsce potrzeba jeszcze jednego lub dwóch posiedzeń panelu. "Tak, jak w odwołaniu, podnosiliśmy podczas środowego posiedzenia nasze argumenty. Powołujemy się m.in. na zasadę słuszności i proporcjonalności, ale także na brak celowości takiego działania. Mój klient nigdy wcześniej nie miał żadnych problemów związanych z dopingiem, przez ostatnie lata był ponad pięćdziesiąt razy kontrolowany, dobrze wiedział, że także podczas igrzysk jej nie uniknie. Jaki zatem miałby cel, aby świadomie stosować zabroniony środek, który zostanie na sto procent wykryty. To byłoby postępowanie zupełnie nielogiczne, a o to Zielińskiego podejrzewać nie można" - wyjaśnił Klimczyk. Przedstawiciel Zielińskiego przyznał także, że nawet w przypadku utrzymania 4-letniej dyskwalifikacji dla jego klienta, sprawa nie zostanie definitywnie zakończona. "Jesteśmy gotowi nadal walczyć, przygotowujemy się do ewentualnego skierowania sprawy do Trybunału Arbitrażowego d/s. Sportu (CAS) w Lozannie" - zadeklarował. Jeżeli orzeczenie o dyskwalifikacji zostanie utrzymane w mocy, Zieliński, który w marcu skończył 28 lat, prawdopodobnie zakończy karierę. Nie będzie miał bowiem szans na start w Tokio w 2020 roku, choć jego dyskwalifikacja zakończy się wcześniej. Aby rywalizować w Japonii, mistrz z Londynu musiałby jednak wcześniej sprawdzić się w zawodach rangi mistrzowskiej. A takich przed Tokio już nie będzie. Sprawę młodszego z braci Tomasza Zielińskiego rozpatruje Międzynarodowa Federacja Podnoszenia Ciężarów (IWF).