Mistrzowie Polski przegrali w pierwszym meczu ćwierćfinałowym rozegranym w Pireusie 79:83. - O naszej porażce zadecydowała zbyt duża liczba strat oraz banalne błędy, których w ferworze emocji i walki nie udało się uniknąć. Do tego dodałbym kilka kontrowersyjnych decyzji arbitrów. Zdołaliśmy co prawda powstrzymać centra rywali Sofoklisa Schortsanitisa, ale nie potrafiliśmy przeciwstawić się wyjątkowo skutecznym tego dnia Linasowi Kleizie i Milosowi Teodosiciowi. W czwartek czeka nas drugi mecz, przed którym musimy się zregenerować. Teraz nie mamy już nic do stracenia - dodał. W ćwierćfinale Euroligi koszykarzy gra się do trzech zwycięstw. Kolejne spotkanie już w czwartek w Pireusie. 30 marca zespoły zagrają w Gdyni, podobnie jak 1 kwietnia,, a 7 kwietnia decydujący mecz odbędzie się w Grecji (w dwóch ostatnich przypadkach spotkania mogą nie dojść do skutku). - Przed meczem przestrzegałem swoich zawodników, żeby nie lekceważyli polskiego zespołu, który sprawił już w tych rozgrywkach sporo niespodzianek. Oni jednak raczej nie wzięli sobie tych słów do serca. W fatalnym stylu rozpoczęliśmy to spotkanie i dopiero po pewnym czasie udało nam złapać właściwy rytm. Znakomita w naszym wykonaniu była zwłaszcza trzecia kwarta - stwierdził Panagiotis Yannakis, trener Olympiakosu Pireus. - W odniesieniu zwycięstwa wydatnie pomogli nam również nasi fani. 10 tysięcy ludzie świetnie dopingowało nas przez całe spotkanie. Mam nadzieję, że w czwartek trybuny (na 20 tys. - PAP) wypełnią się do ostatniego miejsca. Znowu zapowiadają się wielkie emocje - dodał. Czytaj także: Olympiakos Pireus - Asseco Prokom Gdynia 83:79