Przyczyną słabszej dyspozycji mistrzyni jest przebyta na krótko przed zawodami poważna choroba zatok. "Przez chorobę straciłam kilka tygodni treningu. Na chwilę obecną sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. Czasami warto jednak dać wygrać innym, żeby się zmobilizować do większego wysiłku" - powiedziała Jędrzejczak, która w Holandii miała walczyć o piąty z rzędu złoty medal na 200 m motylkiem. "W trakcie półfinałowego startu, na ostatniej długości basenu "postawiło" mnie jak chyba nigdy w życiu. To są właśnie efekty zaległości treningowych z ostatnich tygodni. Czas się jednak wziąć do roboty. Tak jak mówi trener właśnie zapaliła się ostatnia czerwona lampka" - dodała. Zawodniczka chce zrezygnować z udziału w kwietniowych mistrzostwach Polski w Ostrowcu Świętokrzyskim. Nie ma jednak minimum na Pekin, a to zgodnie z wytycznymi Polskiego Związku Pływackiego ostatnia impreza, na której takie minimum można wywalczyć. W związku z tym Jędrzejczak, planuje porozmawiać z zarządem związku o przesunięciu tego terminu. Trener Paweł Słomiński powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że pływaczka nie skonsultowała z nim tej decyzji. "Nie mogę takich decyzji podejmować sam - muszę się liczyć z ustaleniami PZP i PKOl. Najpierw muszę porozmawiać z odpowiednimi ludźmi. Chciałbym, żeby Otylia odpoczęła przez tydzień, a co będzie później - zobaczymy. Jestem zwolennikiem trzymania się reguł i nie lubię ich łamać. Decyzja Otylii zmusiła mnie do wystąpienia o przesunięcia regulaminowe" - wyjaśnił Słomiński. "Dla niej najlepszy byłby wypoczynek, a w Ostrowcu powinna wystąpić - może na przykład tylko w sztafecie klubowej. Już czas najwyższy, żeby zacząć poważne przygotowania od IO. Jeśli będzie musiała dodatkowo walczyć o minimum, to początek tych przygotowań się opóźni. Jeśli związek dopuści ją bez minimum - zyskamy dwa tygodnie na trening" - dodał trener i zarazem wiceprezes PZP.