"Przeanalizowałam, co się stało i jestem święcie przekonana, że gdybym wykonała cały plan treningowy, to bym pływała jak trzeba. Niestety, choroby i antybiotyki zrobiły swoje" - dodała Otylia Jędrzejczak. "Spodziewałam się, że wypadnę lepiej, bo nawet w okresie ciężkich treningów nieraz pływałam szybciej niż w Eindhoven. Przez choroby mam zaległości treningowe, od grudnia straciłam z tego powodu około sześciu tygodni treningów i około trzystu kilometrów w wodzie" - tłumaczyła mistrzyni olimpijska. "Bywają ciężkie momenty, gdy rano wstaję na trening i zadaję sobie pytanie: "Po co to robisz, skoro osiągnęłaś wszystko, co chciałaś?". Ale zawsze potem pojawia się dodatkowa mobilizacja. Chcę wystartować w Pekinie. Przecież nie będę rezygnować na niespełna pół roku przed imprezą, do której przygotowuję się cztery lata" - wyznała Otylia Jędrzejczak, która nadal nie ma olimpijskiego minimum. "Będę prosiła związek, aby uznał moje wyniki z ubiegłego roku, wystarczają na minimum. Albo dał mi szansę osiągnięcia minimum w innym terminie" - zakończyła.