W Lesznie wystąpi piątka Polaków: Tomasz Gollob, Rune Holta, Jarosław Hampel, Janusz Kołodziej oraz Damian Baliński. Hampel, Kołodziej i Baliński to żużlowcy Unii Leszno, którzy znakomicie znają miejscowy tor. Jak przyznał trener mistrza Polski Roman Jankowski, może to okazać się dla nich pomocne. - Jarek, Janusz i Damian startują i trenują na tym torze na co dzień. Może to jest jakiś handicap, ale z drugiej strony w Grand Prix stawka jest bardzo mocna i wyrównana. Do tego dochodzą nowe tłumiki, a to duża niewiadoma. Uważam, że cała trójka moich zawodników jest w dobrej formie. Będę trzymał za nich kciuki i chciałbym, by wszyscy awansowali do finału - powiedział Jankowski. Baliński, który po raz pierwszy w swojej karierze będzie startował w turnieju GP, przyznał, że o współpracy klubowej nie może być mowy. - Nie ma takiej możliwości, bym mógł komuś oddać bieg. Organizatorzy widzą takie rzeczy i pewnie mógłbym ponieść konsekwencje. I już więcej zapewne nie otrzymałbym dzikiej karty. To są zawody indywidualne, każdy pracuje na swoje konto - stwierdził. Dla niego możliwość startu w GP to spełnienie marzeń. - Naprawdę jest to dla mnie ogromne wyróżnienie, że mogę wystartować w tak ważnych zawodach. Postaram się jak najlepiej wykorzystać tę szansę. Zrobiłem wszystko co mogłem, by przygotować się do zawodów. O jakimś miejscu nie chcę mówić, ważne, bym jutro dał z siebie sto procent - dodał. W dobrym nastroju trening kończył broniący mistrzowskiego tytułu Tomasz Gollob. - Wszystko jest ok - odparł z uśmiechem pytany o przygotowanie do sobotniego startu. - Trudno powiedzieć, czy lepiej zdobywać tytuł, czy go bronić. Zdaję sobie sprawę, że wszyscy będą na mnie patrzeć, a ja muszę z nimi wygrywać. Nie stawiam sobie konkretnego celu na pierwszy turniej. Po prostu staram się zdobyć maksymalną liczbę punktów w każdym biegu. Grand Prix to długi dystans, wiadomo, że to co jutro się stanie nie jest adekwatne do tego, co będzie na końcu - dodał zawodnik Caelum Stali Gorzów. W tym roku w imprezach organizowanych przez Międzynarodową Federację Motocyklową (FIM) zawodnicy muszą startować na motocyklach z nowymi tłumikami. Przed inauguracją sezonu polskie środowisko żużlowe było pochłonięte "aferą tłumikową", zawodnicy nie chcieli startować na nowym sprzęcie. Ostatecznie w kraju zawodnicy mogą startować na starych wydechach, ale w zagranicznych ligach, czy cyklu GP - już nie. Dlatego już od pewnego czasu pracowali nad nowymi ustawieniami motocykli. Kołodziej, jako jeden z nielicznych uczestników GP miał już wcześniej okazję startować na nowych tłumikach - obowiązywały one m.in. w ubiegłorocznych eliminacjach do GP 2011. - Motor nie ma jadu, jest taki bezpłciowy. No cóż, takie są przepisy i nie mamy wyboru. Niektórym wydaje się, że to tylko tłumik, ale trzeba dokonywać masę zmian, łącznie ze stylem jazdy. Po ubiegłym sezonie mówiło się o kompromisie - coś pomiędzy starymi, a nowymi tłumikami. Pojawiły się nowe modele, ale nie są one wcale lepsze - mówił Kołodziej. Także Baliński przyznał, że nowe tłumiki to często wielka zagadka. - W trakcie jazdy trudno wyczuć, czy ten motocykl jest za słaby, czy za mocny. Jest takie wrażenie, jakby mu czegoś brakowało. Wolałabym na pewno stary model. Dla mnie to jedyny start na nowym tłumiku, a inni zawodnicy startujący w Grand Prix będą musieli męczyć się na nich przez cały sezon - podkreślił Baliński. Turniej Grand Prix Europy w Lesznie (początek - sobota, godz. 19.00) obejrzy ok. 18 tysięcy widzów.