Na piątkowym treningu na torze w Whistler, w dniu rozpoczęciu ZIO-Vancouver, śmierć poniósł Gruzin Nodar Kumaritaszwili. "Budowanie torów, na których saneczkarze uzyskują prędkość 140-150 km/godz, to przesada. Przecież zawodnik nie ma praktycznie żadnych zabezpieczeń, a mały błąd w dolnym odcinku toru przy takich prędkościach może się skończyć tragicznie - powiedział Orsłowski, który po zakończeniu kariery zamieszkał w okolicach podwarszawskiego Piaseczna. - Nie ma stuprocentowej ochrony dla sportowców, niezależnie od prędkości ślizgu wypadki niestety się zdarzają. Jazda z ogromną prędkością to może nie samobójstwo, ale znaczenie ma doświadczenie saneczkarzy, także i przypadek" - dodał. Niewiele brakowało, aby Orsłowski w ogólnie nie pojechał na igrzyska w 1998 roku. "Dwa miesiące przed Nagano miałem groźny wypadek, w wyniku którego wybiłem bark. To było przy prędkości około 110 km/godz. Poza tym wiele razy upadałem, lecz bez większych konsekwencji. Jest to wkalkulowane w naszą dyscyplinę" - stwierdził. CZYTAJ TAKŻE Tragedia na torze. Saneczkarz z Gruzji nie żyje Saneczkarstwo: 40 lat temu zginął na torze polski olimpijczyk Trener po tragedii: Obawiam się o Polaków