Przed ostatnimi meczami grupy A - zaraz po Polakach na parkiet wyjdą Chorwaci i Słoweńcy - pewni awansu są tylko Chorwaci. Polacy i Słoweńcy mają po dwa punkty, a Czesi przegrali dotąd oba mecze. W przypadku, gdyby nasi południowi sąsiedzi wygrali z nami, a Chorwaci, którzy są zdecydowanymi faworytem spotkania ze Słowenią, również ich pokonali, potrzebna będzie mała tabela między tymi trzema zespołami i wtedy decydować będzie bilans bramkowy między nimi. Polacy, dzięki temu że pokonali Słoweńców pięcioma golami mogą więc awansować nawet w przypadku nikłej porażki, ale wtedy musza liczyć, że Chorwaci wygrają ze Słowenią. Nie ma co jednak liczyć na taki kogoś innego, skoro awans i tak leży w rękach naszych zawodników. Wicemistrzowie świata są zdecydowanym faworytem w meczu z teoretycznie najsłabszym zespołem grupy A. W dodatku Czesi mają kłopoty kadrowe. Do Norwegii nie przyjechał najlepszy ich zawodnik Filip Jicha. Zawodnik triumfatora ubiegłorocznej Ligi Mistrzów THW Kiel jest kontuzjowany. Trener Pavel Pauza ma w Stavanger zaledwie 8-9 graczy do dyspozycji, a tych których ma do dyspozycji grają w co prawda w klubach Bundesligi, ale z reguły z niższych rejonów tabeli. Wyjątkiem jest Jan Filip, 34-letni zawodnik niemieckiego Nordhornu. Tylko trzech graczy z kadry Pauzy gra na co dzień w rodzimej lidze. Oficjalna strona mistrzostw kwituje ten mecz: każdy inny wynik niż wygrana Polaków będzie sensacją". Leszek Salva, Stavanger