Faworyt nie zawiódł. Skazani na pożarcie Polacy walczyli przez pierwsze pół godziny meczu. Przegrali zdecydowanie, ale to był pojedynek Dawida z Goliatem. Tyle, że Goliat wygrał. Chorwacja jest zespołem kompletnym, mam znakomitych zawodników na każdej pozycji. I miała za sobą publiczność. 15 tysięcy kibiców w Arena Zagrzeb stworzyło niesamowity tumult i doping. Może dlatego Polacy źle zaczęli. Nie radzili sobie z szybką, wysuniętą obroną Chorwatów. Jedynym, który trafiał na początku był Marcin Lijewski, który dziurawił siatkę rzutami z drugiej linii. Wszystkie swoje cztery bramki w tym spotkaniu zdobył w pierwszym kwadransie. Dlatego gospodarze nie odskoczyli już na początku meczu, choć na to się zanosiło. Sławomir Szmal w bramce nie radził sobie z rzutami Chorwatów, więc szybko zmienił go Adam Malcher. Bezbłędni na początku Chorwaci zaczęli się mylić. Dobra polska obrona zmuszała ich do błędów. Gdyby biało-czerwoni potrafili zdobyć trochę więcej goli ze swoich akcji, doszli by rywala dużo wcześniej niż minutę przed przerwą. Ale doszli i konsternacja na trybunach hali w Zagrzebiu była potężna. Trener gospodarzy Lino Cervar wziął czas i przed przerwą jego zespół wyszedł jeszcze na minimalne prowadzenie. Szatnia wiele zmienia, ale po Polakach można było oczekiwać, że podbudowani niezłym wynikiem wyjdą na drugą połowę by poszukać swojej szansy na sensację. Nie zdążyli. Dwie dwuminutowe kary Michała Jureckiego i Mariusza Jurasika - raczej wątpliwe - i po dwie bramki Chorwatów w każdej przewadze. Pierwsze dziesięć minut drugiej połowy gospodarze wygrali 7:1. Prowadzili 21:14 i to oznaczało, że Polacy nie awansują do finału. Biało-czerwoni zawodzili w ataku. Chorwaci mieli w tym elemencie więcej atutów. Mieli tez świetnego w bramce Mirko Alilovića, który już raz był bohaterem spotkania - rok temu na mistrzostwach Europy w Norwegii zatrzymał Polaków i poprowadził swój zespół do wygranej. Ale wtedy Polacy toczyli równy bój do 50 minuty meczu. W piątek, tylko do przerwy. Przegrywaliśmy nawet 16:25 i faworyci mogli sobie pozwolić na efektowne, luzackie akcje pod 15-tysięczną publikę. W niedzielę Polacy zagrają o brązowy medal z Danią, która przegrała z Francją dużo sromotniej. Co prawda tylko 22:27, ale za to już po 18 minutach było wiadomo kto wygra. - Oba zespoły są zdruzgotane. Wygra ten, kto się wcześniej podniesie - zapowiedział rozgrywający biało-czerwonych Marcin Lijewski. Leszek Salva, Zagrzeb POLSKA - CHORWACJA 23:29 (13:14) Polska: Sławomir Szmal (6 obronionych na 24 rzuty), Adam Malcher (3/14) - Bartłomiej Jaszka, Krzysztof Lijewski, Patryk Kuczyński, Karol Bielecki 1, Artur Siódmiak 3, Damian Wleklak, Bartosz Jurecki 3, Mariusz Jurasik 6, Michał Jurecki 2, Tomasz Tłuczyński 4 (4 z karnych), Marcin Lijewski 4, Rafał Gliński. Chorwacja: Mirko Alilović (16/36), Venio Losert (2/5) - Mateo Hrvatin 1, Ivano Balić 2, Domagoj Duvnjak 4, Blazenko Lacković 2, Marko Kopljar, Igor Vori 4, Zlatko Horvat, Petar Metlicić 5, Tonci Valcić, Ivan Cupić 12 (6). Kary Polska - 8 minut. Chorwacja - 6 minut. Sędziowali Lemme i Ulrich (Niemcy). Widzów 15 tys.