Po pierwszej połowie spotkania nic nie zapowiadało tak wysokiego zwycięstwa. Piłkarze obu drużyn przez pierwsze minuty grali bardzo nerwowo, tracili piłki i fatalnie rzucali. Pierwszy raz na prowadzenie Wisła wyszła w 11. min i od tego momentu stopniowo powiększała przewagę, w 24. min doprowadzając do wyniku 12-8. Ale gospodarze wcale nie zamierzali się poddawać. Pięć minut później zmniejszyli straty do dwóch goli. Po przerwie na boisko wyszła już zupełnie inna płocka drużyna, a formą imponował bramkarz Marcin Wichary (od nocy z soboty na niedzielę szczęśliwy tata Franka). Rywale nie potrafili znaleźć na niego sposobu, a "Wichura" odbijał wszystko, co leciało w kierunku bramki. Przez 13,5 minuty drugiej połowy gospodarze nie zdobyli bramki. Dzięki temu przyjezdni prowadzili 23-12. "Nafciarze" bez problemu powiększali przewagę. W 44. minucie trener gospodarzy Alexandru Buligan wziął czas, ale na niewiele się to zdało. W sumie jego piłkarze rzucili po przerwie tylko 7 goli, z niedowierzaniem patrząc na to, co wyczynia polski bramkarz. Klasą dla siebie był także Michał Kubisztal, który brał ciężar gry na swoje barki w trudniejszych momentach meczu i aż 12 razy wpisał się na listę strzelców. Trudno wyróżnić któregokolwiek z zawodników rumuńskiego zespołu. Nie był to ich dzień, w czwartkowy wieczór mogli być tylko tłem dla świetnie dysponowanej ekipy gości. Po meczu cała płocka drużyna cieszyła się ze zwycięstwa robiąc dla małego Franka Wicharego "kołyskę". Krzysztof Kisiel (drugi trener Orlenu Wisły Płock): - W pierwszej połowie zawodnicy nie mogli złapać rytmu, robili proste błędy. Być może powodem była długa podróż poprzedniego dnia. My jechaliśmy w zaspach śnieżnych 100 km z Bukaresztu do Buzau 6 godzin, a rywale, którzy nie grają w swojej hali, aż 14. To mogło się odbić na formie. W naszym zespole na bardzo wysokim procencie zagrał Marcin Wichary, odbijał mnóstwo piłek, co wykorzystywali koledzy. W szatni w przerwie rozmawialiśmy, że jest nieźle, że mają grać swoje, spokojnie i długo. Udało się chyba zaskoczyć przeciwników, bo szybko im odjechaliśmy, a potem to już nastąpił tzw. automatyzm zawodników. Nawet jak graliśmy w osłabieniu, to i tak zdobywaliśmy bramki. A dodatkowo Marcin Wichary wyczyniał niesamowite rzeczy. Wiedzieliśmy, że jest w niesamowitej formie, ale nie spodziewaliśmy się, że aż w takiej. Widać było u niego nie tylko radość z gry, także z urodzin syna. Zresztą koledzy zrobili po końcowym gwizdku "kołyskę" dla małego Franka. HCM Constanta - Orlen Wisła 19-34 (12-15) HCM Constanta: Iont Rudi Stanescu, Mihai Catalin Popescu - Aleksaader Adzic 1, Marius Ioan Novanc, Marius Stavrositu 1, Gheorghe Alexandru Irimescu 3, Mihai Laurentiu Toma 7, Marius Sadoveac 2, Branislav Angelovski, Alexandru Gheorghe Sabou 1, Mlexandru Stamate 2, Alexandru Csepreghi, Valentin Marian Ghionea, George Burinea, Alexandru Simicu 2. Kary: 16 min. Orlen Wisła: Marcin Wichary - Zbigniew Kwiatkowski 1, Piotr Chrapkowski, Nikola Eklemovic 1, Christian Spanne 7, Adam Wiśniewski 2, Michał Kubisztal 12, Bostjan Kavas 4, Muhamed Toromanovic 3, Kamil Syprzak, Paweł Paczkowski 2, Kenneth Olsen, Adam Twardo, Luka Dobelsek 2. Kary: 10 min. Sędziowali: Milan Sivak i Peter Dvorsky (Słowacja). Tabela: M Z R P GOLE PKT 1. HSV Hamburg 7 7 0 0 222:170 14 2. Metalurg Skopje 7 4 1 2 185:164 9 3. RK Cimos Koper 7 4 1 2 190:175 9 4. Wisła Płock 8 3 1 4 221:221 7 5. St. Petersburg HC 7 1 1 5 166:209 3 6. HCM Constanta 8 1 0 7 187:232 2