Dla 69-letniego opiekuna wrocławskiej ekipy statystyki wyglądają porażająco dobrze. Odkąd Lenczyk przejął stery drużyna ze stolicy Śląska zanotowała pięć zwycięstw i sześć remisów. Przed meczem przyjaźni z gdańszczanami trener wrocławian był bardzo sceptycznie nastawiony i wolał nie składać śmiałych deklaracji. - Prawdopodobnie im ja mniej będę mówił tym będzie lepiej - wyjaśnił Lenczyk, który był zdziwiony dużym zainteresowaniem najbliższym meczem ze strony dziennikarzy. - Nie uważam się za jakiegoś bohatera. Wręcz przeciwnie - szczęście mi pomogło, a teraz liczy się mecz z Lechią Gdańsk - dodał. - Przychodzi nam grać z drużyną, która w nie zawodzi w tym sezonie. Wiem, że dokonano tam pewnych transferów i ten zespół zyskał na jakości. Lechia stara się ciągnąć dwie sroki za ogon. Sprawą otwartą dla nich jest również Puchar Polski i zapewnienie sobie udziału w europejskich pucharach. Szkoleniowiec wrocławian był mocno zaniepokojony sytuacją kadrową w swojej ekipie. - Z pewnością mam pewne problemy z zestawieniem wyjściowego składu. Te urazy nie są efektem gry w piłkę nożną, lecz walki na boisku. W momencie gdy zaczyna się łączenie gry z walką to wielu piłkarzy pada jak mucha. Kiedyś gra była wolniejsza i również mniej było kontuzji. W tej chwili wszyscy walczą i przy każdym wejściu człowiek drży, aby to nie spotkało jego zawodnika. Tym bardziej, że do dyspozycji trener nie ma dwóch równorzędnych jedenastek. W dalszym ciągu uważam, że gra jest bardzo ważna, a punkty są rusztowaniem, cementem, który ma drużynę trzymać w pozycji stojącej - obrazowo tłumaczył mentor polskich trenerów. Przypomnijmy, że z wrocławską drużyną nie trenuje Amir Spahić, który odczuwa skutki silnego stłuczenia żeber. Bośniak nie może nawet biegać. Ba, miał nawet kłopoty z oddychaniem!