Ivan Djurdjević, którego bramka przesądziła o zwycięstwie Lecha w Rotterdamie (1:0) i awansie do kolejnej rundy przyznał, że chciał trafić na któryś z angielskich zespołów. - Kluby włoskie też są mocne, słyną z dobrej taktyki. My nie będziemy mieli nic do stracenia i dobrze się stało, że pierwszy mecz zagramy w Poznaniu, bo na własnym boisku z każdym możemy osiągnąć dobry wynik. Myślę, że Włosi nas nie zlekceważą bo na pewno będą znali nasze wcześniejsze wyniki - powiedział serbski obrońca "Kolejorza". Dodał, że dużym atutem jego zespołu w meczach Pucharu UEFA jest brak presji: - Nie ma się co oszukiwać, Pucharu UEFA raczej nie zdobędziemy, więc możemy zagrać na luzie. Dla nas najważniejszym celem pozostaje gra o mistrzostwo Polski. Także na angielski zespół chciał trafić Sławomir Peszko. - Liczyłem, że zagramy z Manchesterem City, ale Włosi... nie jest źle - stwierdził pomocnik Lecha, który bardzo kibicuje innej włoskiej drużynie Juventusowi Turyn. - Śledzę ligę włoską, Udinese nie gra zbyt rewelacyjnie. Jakoś mamy szczęście trafiać na zespoły z silnych lig, ale nie będących w formie. To, że gramy pierwszy mecz u siebie nie ma większego znaczenia. Oznacza tylko, że kolejny awans będziemy znów świętować na wyjeździe... Ale tak poważnie uważam, że stać nas na skromne zwycięstwo w pierwszym meczu na własnym stadionie. Potem zobaczymy - mówił Peszko. Specjalnych życzeń co do rywala nie miał Grzegorz Wojtkowiak, który uważa, że Lech nie stoi na straconej pozycji. - Nie miałem swojego faworyta. Wypadło na Udinese i na pewno jest to wymagający przeciwnik, często występujący w europejskich pucharach. Liga włoska słynie z dobrej gry w defensywie. Optymistycznie podchodzę do dwumeczu z Włochami - powiedział Wojtkowiak. Pierwsze spotkanie Lech zagra 18 lub 19 lutego w Poznaniu. Rewanż odbędzie się 26 lutego w Udinese. W przypadku awansu, Lech w 1/8 finału zagra ze zwycięzcą rywalizacji Zenit St. Petersburg - VfB Stuttgart.