Na pokładzie lodołamacza ogień przewożony jest w specjalnym zniczu. Przez dwa tygodnie podróży ma nie zgasnąć. Po dotarciu do bieguna, ogień zostanie przeniesiony na wieczny lód. Wykorzystane zostaną sławne już gasnące pochodnie. Rosjanie twierdzą jednak, że po wpadce producent naprawił wszystkie błędy. Ekspedycję prowadzi Artur Czilingarow. Jego zdaniem najważniejsze, że ogień olimpijski pierwszy raz w historii ludzkości zapłonie na biegunie. Ogień olimpijski ma pokonać 65 tysięcy kilometrów zanim dotrze do Soczi, gdzie 7 lutego rozpoczną się zimowe igrzyska. Ma nawet zostać wyniesiony w otwartą przestrzeń kosmiczną.