Ceremonia pogrzebowa odbyła się w parafii Św. Michała Archanioła w Łazach. - Tata, jako sportowiec, jeździł po świecie, ale zawsze chciał na koniec trafić właśnie tu" - powiedział podczas ceremonii pogrzebowej Mirosław Zapędzki. Sławny strzelec wywodził się z malutkiej wioski Kazimierówka, niecałe dwa kilometry od Łaz. Teraz wrócił do siebie. Sławnego sportowca żegnali mieszkańcy Łaz, było też kilka delegacji. Poczty sztandarowe reprezentowały m.in. Polski Komitet Olimpijski i Śląsk Wrocław, którego Józef Zapędzki przez lata reprezentował. W poczcie sztandarowym zauważyliśmy - Renatę Mauer-Różańską, również dwukrotną mistrzynię olimpijską w strzelectwie. Józef Zapędzki, pięciokrotny olimpijczyk Czy można zacząć trenować w wieku 27 lat i zdążyć zostać dwukrotnym mistrzem olimpijskim?! Można. Zapędzki jest tego przykładem. Największe sukcesy odniósł w konkurencji pistoletu szybkostrzelnego na dystansie 25 metrów. Okazał się tak dobry, że na igrzyskach olimpijskich startował aż pięć razy. Najlepiej poszło mu za drugim i trzecim. Pierwszy raz rywalizował na olimpijskiej strzelnicy w Tokio w roku 1964, skończył w Moskwie - w 1980 roku. Złote medale wywalczył w Meksyku '68 i w Monachium '72. W Montrealu '76 roku możliwości walki o trzeci tytuł mistrza olimpijskiego pozbawiły go wadliwe naboje, które sprawiły, że pistolet się zaciął. Optymalne skupienie między piątą a siódmą sekundą Wychowywał się bez ojca. Niemcy wywieźli go do Dachau i zginął tuż przed wyzwoleniem obozu. O tym, że jego syn zostanie sportowcem zdecydował przypadek. Uczył się w szkole oficerskiej we Wrocławiu, przez dziesięć lat był wojskowym. Bawił się w strzelanie w pułku, ale ktoś zauważył jego smykałkę i namówił do regularnych treningów. Miał wtedy już 28 lat! Wspominano o tym podczas pogrzebu w Łazach; także o tym, że nie uznawał ciężkiego treningu fizycznego. Ciekawe, że podczas strzelania lewą ręką trzymał w kieszeni stoper. Dzięki temu doszedł do wniosku, że optymalne skupienie przychodzi między piątą a siódmą sekundą... Zapędzki, był inteligentnym człowiekiem, którego... trzymały się żarty. Podczas igrzysk w Monachium wprowadził zwyczaj... wąchania medali. We wcześniejszej konkurencji strzeleckiej złoty medal wywalczył zdobył jego kolega Szwed Ragnar Skanaker w pistolecie dowolnym na 50 m. Zapędzki poprosił go więc żeby na szczęście dał mu... powąchać złoty medal. Kiedy wywalczył podobny w jego pokoju pojawili się... piłkarze Grzegorz Lato i Lesław Ćmikiewicz. Liczyli, że wąchanie złota w jakiś sposób pomoże także im. No i pomogło! Honorowy obywatel Łaz Związał się z Wrocławiem, tamtejszy Śląsk reprezentował od 1961 roku. - W naszej kuchni tato urządził rusznikarnię. Miałem okazję śmiesznymi pilniczkami piłować różne elementy pistoletów, które poprawiał i dopracowywał. Zamiast samochodzikami, bawiłem się jako dziecko takimi fajnymi pojemnikami na naboje. Świetnie jeździły po dywanie - przemawiał podczas pogrzebu syn Mirosław. Jego ojciec po zakończeniu kariery pracował jako instruktor strzelectwa oraz taksówkarz. Był jedynym honorowym mieszkańcem Łaz. Na stare lata wrócił do Kazimierówki, do miejsca gdzie dorastał. Zmarł we Wrocławiu 17 lutego w wieku 92 lat.