Były gwiazdor Barcelony został trenerem Lecha na początku listopada 2010 roku. Dwa dni po swoim "zaprzysiężeniu" poprowadził zespół w zwycięskim starciu z Manchesterem City (3-1 przy Bułgarskiej). Po trzech kolejnych dniach Bakero z Lechem przegrał po słabiutkim meczu przy Cichej z Ruchem 0-1. Teraz "Kolejorz" nie gra w Chorzowie trzy dni po europejskiej potyczce, bo do tych rozgrywek Bask nie zdołał Lecha nawet wprowadzić. Dla Lecha mecze w Chorzowie to droga przez mękę. Nie licząc cudu w maju 2010 roku, gdy trafienie Siergieja Kriwca dało poznaniakom szczęśliwe zwycięstwo 2-1, a przy jednoczesnym kiksie Mariusza Jopa w derbach Wisła - Cracovia także i mistrzostwo kraju, to "Kolejorz" zwykle przy Cichej przegrywał. Dziś też nie jest faworytem, choć trener chorzowian Waldemar Fornalik kurtuazyjnie wspomina o "kapitale ludzkim", który w Lechu jest większy. Co z tego, skoro poznaniacy nie potrafili strzelić nawet bramki i ostatecznie przegrali z przeciętnym GKS Bełchatów, a Ruch rozpoczął wiosnę od remisu na boisku lidera Śląska Wrocław. - Wiemy, jaka jest stawka tego meczu. Po meczu z GKS byliśmy źli na siebie, ale to już poszło na bok. Atmosfera w drużynie jest dobra, choć przecież trudno dyskutować ze stwierdzeniem, że atmosferę robią wyniki. Mamy nadzieję, że wróci do nas radosna atmosfera - mówi doświadczony bramkarz Lecha Krzysztof Kotorowski i zapewnia, że jego drużynę interesuje tylko zwycięstwo. - Chyba 90 procent osób stawiało na to, że Lech będzie w tabeli wysoko, a Ruch w środku. Tymczasem Ruch jest wyżej. My też nie spodziewaliśmy się tego. Liga trwa, pozostałe deklaracje mogę składać po sezonie. Na pewno jednak Lech będzie wyżej od Ruchu - dodaje. - Bardzo dobrze, że gramy właśnie z Ruchem. To dobra drużyna, a od kiedy się pojawiłem w Polsce, cały czas zmieniają zawodników. Odszedł Sobiech, odszedł Niedzielan, który teraz wrócił, a nie wpłynęło to na ich grę. Ciężko pracują na boisku - ocenia rywala trener Jose Mari Bakero, dla którego ten mecz ma być ostatnim w roli szkoleniowca "Kolejorza". Lech nie ma bowiem wyników, gra słabo, frekwencja w ciągu roku zmniejszyła się o połowę. Jedyną szansą na uratowanie sezonu, czyli awans do europejskich pucharów, wydaje się być zmiana trenera. Bakero stara się jednak bronić swoich rozwiązań, jak choćby tych z meczu z GKS Bełchatów. - Za wiele rzeczy można mnie krytykować, ale nie za to, że nie szukam optymalnych wariantów. Kiedy przychodziłem krytykowano mnie, że wygrywamy 1-0 i nie gramy ofensywnie. Powiedziałem, że zmienimy system na 4-3-3, ale nikt w to nie wierzył. A zmieniliśmy. Teraz uważam, że z uwagi na profil zawodników drużyna powinna grać trochę inaczej i staramy się to zmienić. Nie przyjechałem do Polski po to, by tworzyć zespół grający jak Barcelona - bronił się hiszpański szkoleniowiec. Dlaczego więc jego nowa taktyka nie dała efektu w meczu z GKS Bełchatów? - W ostatnim meczu nie wychodziło to tak, jak się spodziewaliśmy. Zbyt szybko przyspieszaliśmy wszystkie wybory. Niektórzy zawodnicy przez to że chcieli zrobić więcej niż powinni zrobić, poruszali się w takich strefach, w jakich nie powinni. Rozmawialiśmy już o tym - mówił Bakero. - Moje założenia nie zmieniają się po każdym spotkaniu. W takim jesiennym meczu z Zagłębiem Lubin mieliśmy znacznie mniej kontroli nad wynikiem niż z Bełchatowem. Różnica polega na tym, że wtedy strzeliliśmy trzy bramki, a teraz mieliśmy trzy okazje i nic nie strzeliliśmy. Proszę spojrzeć, jak niewielka jest odległość od świetnej sytuacji Rudniewa, przez tą Ubiparipa, aż po gola Nowaka dla rywali - zakończył Bask. Mecz Ruch Chorzów - Lech Poznań w piątek o godz. 20.30. INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo!