Międzynarodowy Komitet Olimpijski przekazał, że białoruscy i rosyjscy zawodnicy będą mogli wrócić do rywalizacji w Igrzyskach pod neutralną flagą. "Biorąc pod uwagę jednoczącą misję ruchu olimpijskiego, prosząc i zachęcając go do wypełnienia tej jednoczącej misji, szczególnie w czasach podziałów, konfrontacji i wojny, szanując prawa wszystkich sportowców do bycia traktowanym bez jakiejkolwiek dyskryminacji, zgodnie z Kartą Olimpijską, żadnemu sportowcowi nie należy uniemożliwiać udziału w zawodach tylko z powodu paszportu" - uzasadniono. Polka grzmi ws. decyzji MKOl. "Moralny upadek idei olimpizmu" Poszczególne federacje muszą teraz zdecydować, czy przyjąć rekomendację MKOl czy też nie. Decyzja budzi jednak ogromne emocje, szczególnie w naszym kraju. Minister Kamil Bortniczuk wraz z zawiązaną koalicją kilkudziesięciu państw stara się wywierać nacisk, by jednak utrzymać zawieszenie Rosjan i Białorusinów. Z decyzją MKOl nie zgadza się Agnieszka Kobus-Zawojska, dwukrotna medalistka olimpijska w wioślarstwie, a od niedawna członkini zarządu PKOl. - Jeśli oni pozwolą im na start na igrzyskach, będziemy mogli mówić o upadku całej idei olimpizmu. Wartości moralne i etyczne zostaną zburzone. Przykro mi, że będzie to odpowiedzialność zbiorowa, ale widzę tylko takie rozwiązanie. Mam sygnały od znajomych zawodniczek z Ukrainy, które o powolnym dopuszczaniu Rosjan do sportu mówią wprost, że to jest dramat - powiedziała w rozmowie ze "Sportowymi Faktami". Nie zgadza się nawet na starty pod neutralną flagą, bo jak argumentuje, Rosja i Białoruś będzie wykorzystywać to tak czy inaczej do swoich celów propagandowych. - Dla mnie to hipokryzja. Przecież Rosjanie i Białorusini będą to wykorzystywać do swoich celów, tak jak ci drudzy już robią w przypadku sukcesów tenisistki Aryny Sabalenki - zauważa Kobus-Zawojska.