39 sekund różnicy między nimi w końcowej klasyfikacji to dokładnie tyle samo (co do sekundy !), ile dzieliło ich na mecie 15. odcinka w Bagneres-de-Luchon. Jednak już na samym początku rywalizacji, w krótkim prologu w Rotterdamie, Luksemburczyk stracił do kolarza Astany 42 sekundy. Okazało się to brzemienne w skutkach. Na górskich etapach żadnemu z nich nie udało się zdobyć wyraźnej przewagi. 10 sekund, które w Morzine-Avoriaz zyskał Schleck, Contador odrobił w Mende. Również jazda na czas w Pauillac w przeddzień zakończenia wyścigu, która miała być atutem Hiszpana, nieoczekiwanie miała dramatyczny przebieg. Schleck pojechał znakomicie, do półmetka nawet szybciej od rywala, ale ostatnie kilometry należały do Contadora. Odbierając na podium żółtą koszulkę, Hiszpan nie krył wzruszenia. - Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali. Wyścig był bardzo trudny tak pod względem fizycznym, jak i psychologicznym. Przeżywałem trudne chwile. Nie znajduję słów, by wyrazić to, co teraz czuję - powiedział Contador. Kurtuazyjnie zachował się Schleck. - W tym roku nie wyszło, ale za rok mam randkę w Paryżu z tą koszulką" - wskazał na żółty trykot Contadora. "Gdy wyścig się kończy, liczy się łączny czas. A czas pokazuje, że Alberto był silniejszy - dodał. Zacięta rywalizacja dwóch najlepszych kolarzy usunęła w cień ostatni start w Tour de France siedmiokrotnego triumfatora wyścigu Lance'a Armstronga. 38-letni Amerykanin przyjechał do Francji po ósme zwycięstwo. Po trzech kraksach na etapie do Morzine-Avoriaz stało się jasne, że celu nie osiągnie. Teksańczyk przypomniał o sobie w ostatnim dniu wyścigu, ale nie z racji wyczynów na rowerze. Założył czarną koszulkę, promując swoją fundację wspierającą walce z rakiem, jednak sędziowie kazali mu przebrać się pod groźbą dyskwalifikacji. - Chodziło o naświetlenie problemu walki z rakiem, ale, niestety, komisarze wyścigu nie wyrazili zgody na naszą demonstrację. Jednak ostatecznie to, że zmieniałem koszulkę, wywołało chyba większe zainteresowanie - powiedział Armstrong francuskiej telewizji. Wyścig był pilnie obserwowany nie tylko przez służby antydopingowe Międzynarodowej Unii Kolarskiej, ale także przez Światową Agencję Antydopingową. Mimo wzmożonych kontroli, nie stwierdzono ani jednego przypadku dopingu. W czołowej 10 klasyfikacji generalnej swoich przedstawicieli miało aż dziewięć ekip. 11 zespołów cieszyło się ze zwycięstw etapowych. Wreszcie powody do satysfakcji mieli kibice francuscy: sześć etapów padło łupem Trójkolorowych, czego nie było od 1997 roku. Sylwester Szmyd przejechał drugą w karierze "Wielką Pętlę" anonimowo, kończąc rywalizację na 61. miejscu, z blisko dwugodzinną stratą do Contadora.