To była pierwsza, historyczna wygrana i pierwsze bramki piłkarzy z antypodów w finałach, w których występują po raz drugi. Przed spotkaniem w Kaiserslautern najwięcej mówiło się o trenerach obu ekip. Australię prowadzi Hiddink, który cztery lata temu odniósł z ekipą Korei Południowej wspaniały sukces, doprowadzając współgospodarzy poprzednich mistrzostw do czołowej czwórki turnieju. Z kolei Zico nie ma swoim koncie sukcesów, jako szkoleniowiec, ale za to był genialnym piłkarzem, nazywanym białym Pele, choć w odróżnieniu od swojego wielkiego poprzednika nigdy nie udało mu się zdobyć mistrzostwa świata. W poniedziałek okazało się, że Brazylijczyk musi jeszcze trochę uczyć się od starego mistrza, choć to Japonia objęła w tym spotkaniu prowadzenie. W 26. minucie z boku pola karnego piłkę pod bramkę wrzucił Shunsuke Nakamura. Wydawało się, że Mark Schwarzer nie będzie miał kłopotów ze złapaniem futbolówki. Australijski bramkarz został jednak zaatakowany na piątym metrze przez Atsushiego Yanagisawę i Naohirę Takaharę, którzy utrudnili mu interwencję, przez co piłka znalazła drogę do siatki. Prowadzący to spotkanie Essam Abdullah el Fatah z Egiptu nie dopatrzył się przewinienia i gola uznał. Po zmianie stron Hiddink udowodnił jednak, że ma trenerski nos. Wpuścił na boisko Tima Cahilla, a potem Johna Aloisiego, którzy w ostatnich sześciu minutach zapewnili jego drużynie zwycięstwo. Pierwsze dwa trafienia były dziełem Cahilla (został piłkarzem meczu), który najpierw wykorzystał złe wyjście Yoshikatsu Kawaguchiego, a potem popisał się bardzo precyzyjnym strzałem zza pola karnego. Wynik meczu ustalił Aloisi, który wszedł między obrońców i plasowanym uderzeniem posłał piłkę do siatki. Zobacz opis meczu Australia - Japonia Zobacz galerię z meczu Australia - Japonia