Przez ostatni rok Dżałamidze był wypożyczony do łódzkiego Widzewa. W tym czasie rozegrał w ekstraklasie 25 spotkań i zdobył trzy gole. Wejście do polskiej ligi miał wyśmienite, szybko zyskał sympatię kibiców i stał się jednym z ważniejszych piłkarzy w zespole. W ostatnim czasie znacząco obniżył jednak loty. Do zawodnika nie mógł też trafić trener Radosław Mroczkowski. Prezesi Widzewa od dłuższego czasu zapewniali, że zaledwie wypożyczonego Dżałamidze wkrótce wykupią. Taka zapadła decyzja, o czym otwarcie - również w rozmowie z nami - mówił Mateusz Cacek, dyrektor sportowy. Łodzianie mieli czas do końca października, aby wysłać pismo do Baia Zugdidi, że są zdecydowani na transfer. Nie wysłali. Dlaczego? W klubie twierdzą, że Gruzin nagle stał się kapryśną gwiazdą nie do zniesienia i zaczął stroić fochy, a w Widzewie ktoś taki potrzebny nie jest (to oficjalna wersja). - Rzeczywiście, Nika był ostatnio myślami gdzie indziej - przyznaje nasz informator. - Nie ma chyba w tym jednak nic dziwnego, skoro nie płacą mu od czterech miesięcy. Miał regularnie wysyłać rodzicom pieniądze, a sam od dawna ich nie otrzymuje. Trudno w takich warunkach skupić się na piłce. I to właśnie finanse były decydującym aspektem dla Widzewa, który Gruzina nie wykupił. Wedle umowy, za jego transfer należało zapłacić 300 tysięcy euro. Dziś w klubie takich pieniędzy nie ma i chyba jeszcze długo nie będzie. Priorytetem jest spłata zaległości, które dziś wynoszą kilka milionów złotych. Dżałamidze w Jagiellonii pieniądze powinien otrzymywać regularnie. W Białymstoku pracuje też Czesław Michniewicz, niedawny trener Widzewa, który był zwolennikiem tego transferu. 19-latek znajdował się też w orbicie zainteresowań warszawskiej Legii, ale najbardziej zdeterminowana była właśnie Jagiellonia. Bardzo możliwe, że szlakiem Łódź-Białystok podąży również Sebastian Madera. Na jego zakup nalega przede wszystkim Michniewicz.