Łodzianie grają ustawieniem 4-4-2. Ale bardzo nietypowym. Zawodnicy w drugiej linii trzymają się głównie środka pola. - Mamy dwóch typowy środkowych pomocników i dwóch półśrodkowych - mówi INTERIA.PL Radosław Pruchnik. A skrzydłowi? W tę rolę wcielają się boczni obrońcy: Cezary Stefańczyk, debiutant w lidze, i Bartosz Romańczuk, dotychczasowy pomocnik. - Niektórzy moi zawodnicy po raz pierwszy grali w Ekstraklasie. Zobaczyli, że to jest inna rzeczywistość, że tu potrzeba sprytu. Przekonali się, ile brakuje im do tego, aby grać na najwyższym poziomie - twierdzi Pyrdoł, który w pierwszym składzie wystawił trzech debiutantów. Właśnie Pruchnika, Stefańczyka i Romańczuka. Najsłabszy na boisku w spotkaniu z Lechem był ten pierwszy. To dość zaskakujące, bo były piłkarz Floty Świnoujście w sparingach zdecydowanie się wyróżniał. Pyrdoł chwalił go w mediach. W piątek Pruchnik jednak rozczarował wszystkich, a zwłaszcza trenera. - Z Lechem problemów nie stwarzali tylko poszczególni zawodnicy, ale cała drużyna - tłumaczy piłkarz. Nowatorska taktyka Pyrdoła kompletnie nie sprawdziła się w spotkaniu z poznaniakami. Środek pola, choć jest tam przecież czterech piłkarzy (!), fatalnie funkcjonował, praktycznie nie istniał. - Lech obnażył wszystkie nasze problemy i niedoskonałości w drugiej linii - twierdzi Pruchnik. - Ale w sparingach pokazaliśmy, że w tym ustawieniu potrafimy prowadzić grę. Skoro wtedy wychodziło to dobrze, dziwnie byłoby, gdyby w takiej sytuacji trener zmienił taktykę. Kibice ŁKS zareagowali bardzo szybko. Kilka godzin po meczu stworzyli krótki film, w którym domagają się zmian. "Chcemy trenera. Chcemy stadionu. Chcemy piłkarzy" - to główne hasło. Pyrdoł przyznaje, że drużyna potrzebuje i poważnych wzmocnień i czasu. - Jednym pstryknięciem wszystkiego nie zmienimy - przekonuje. Podstawową zmianą może okazać się roszada na ławce trenerskiej. - Jak na razie nie ma takiego tematu. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo - mówi Tomasz Kłos, menedżer ŁKS. - Jeśli chodzi o taktykę, to odpowiadają za nią trenerzy. Ale rzeczywiście w najbliższych godzinach trzeba usiąść, poważnie porozmawiać i wszystko przeanalizować. Pyrdoł zwolnienia się nie spodziewa, w końcu dopiero co wprowadził ŁKS do Ekstraklasy. Trzynaście lat temu, gdy debiutował w Widzewie i przegrał 0-5, pracę stracił. Przez ten czas swój bilans w Ekstraklasie jeszcze pogorszył. Teraz wygląda on tak: sześć spotkań - sześć porażek. - Dlatego też trzeba jak najszybciej zmazać plamę po blamażu w meczu z Lechem. Chcemy wygrać teraz we Wrocławiu ze Śląskiem - zapowiada Pruchnik. Przy takiej grze, jak w piątek, te słowa należy potraktować, jak kiepski żart.