W nowym sezone będą obowiązywały nowe reguły rozgrywek. Najważniejsze to podział turniejów na nowe kategorie - International (do 220 tys. dol.) i Premier (do 4,5 mln dol.) do których zaliczają się także zawody Wielkiego Szlema i Masters, dopuszczenie trenerskich podpowiedzi podczas meczów, zwiększenie łącznej puli nagród, a także skrócenie o tydzień kalendarza startów. Radwańska i inne czołowe tenisistki nie będą miały teraz możliwości dowolnego wybierania turniejów w których chcą grać. Najlepsze tenisistki świata mają obowiązek wystąpić w Wielkim Szlemie i czterech turniejach Premier Mandatory (Indian Wells, Miami, Madryt i Pekin). W turniejach International mogą zagrać tylko dwa razy w sezonie. "Nie wierzę, że ograniczenia wyjdą wszystkim na zdrowie. Z jednej strony może najmocniejsze dziewczyny będą grały rzadziej, z drugiej jednak każda wczesna porażka oznaczać będzie duże straty w punktach i zarobkach. Gra z najlepszymi to także większa niepewność wyniku, zatem w czołówce zaczną się większe roszady. Dla nas nowe rozwiązania to raczej nowe kłopoty. Niby mniej pracy, ale znacznie więcej stresu" - powiedział na łamach "Rzeczpospolitej" ojciec i trener naszej najlepszej tenisistki Robert Radwański. Wciąż nic nie wiadomo o nowym sponsorze Polskie Związku Tenisa po wycofaniu się firmy Prokom. "Nie wiemy też, na jakich zasadach będziemy korzystać z ośrodka tenisowego COS w Sopocie. W Krakowie źle się dzieje, na kortach Nadwiślana zapewne wkrótce wyrosną apartamentowce. Wciąż szukamy sponsorów indywidualnych dla Agnieszki, prowadzimy rozmowy. Dziś jedynym stałym długoletnim partnerem pozostaje firma Babolat, wsparła nas firma Ryłko, zgłosiła się pewna firma farmaceutyczna, ale to jeszcze kwestia negocjacji. Przypominam, że w kwietniu zmieni się także prezes PZT, to obecnie także powód do niepewności" - stwierdził Radwański. Na szczęście Radwańskiej dopisuje zdrowie. "Jest dobrze, choć przez parę dni baliśmy się, czy nie odnowiła się jej kontuzja serdecznego palca. Ta, którą miała w Wimbledonie. Na szczęście ból minął. Poza tym normalnie - sportowca zawsze coś kłuje po treningu, mikrourazy to część tego zawodu" - zakończył Radwański.